Rok 1877
Eva razem z Charlott
pakowała prezent dla Willa z okazji jego szesnastych urodzin. Henry poprosił
Williama aby ten pomógł mu przy tworzeniu jakiegoś nowego wynalazku. Chłopak
nie był zadowolony z tego pomysłu, jednak nie chciał robić przykrości
mężczyźnie. Do jadalni weszła Jessamine z małą paczuszką w ręce, którą położyła
na stole.
- Jessamine, mogłabyś pomóc Sophie przy noszeniu jedzenia? – Spytała Charlott a Jessamine spojrzała na nią jakby została urażona.
- Nie będę nikomu pomagać. To nie są moje urodziny. Dla mnie nie robicie takich przyjęć jak dla Williama więc nie rozumiem dlaczego mam wam pomagać.
- Will z nami mieszka już od czterech lat, powinnaś go polubić. Nawet Eva przestała się z nim kłócić. – Blondynka odwróciła głowę w stronę Charlott, ponieważ to co usłyszała było kłamstwem. Oczywiście Will i Eva zostali w końcu parabatai ale dalej się kłócili. Może już nie tak często jak kiedyś ale ciągle.
- To nie prawda. Słyszałam jak Will i Eva wczoraj kłócili się w bibliotece, a także trzy dni wcześniej na sali gimnastycznej. – Powiedziała Jessamine a Charlott spojrzała na Eve. Dziewczyna dobrze wiedziała o co chodzi kobiecie. Pamięta jak tydzień temu obiecywała razem z Willem, że wszystkie kłótnie są już skończone i od teraz będą żyli w zgodzie. Eva nie chciała zawodzić Charlott ale ciężko jej jest nie kłócić się z Willem, kiedy ten zachowuje się arogancko i ją od siebie odpycha.
- Powiedzieliście, że to już koniec kłótni. – Powiedziała Charlott nie przerywając pakowania prezentu. Eva spojrzała na Jessamine, która była bardzo zadowolona z efektu jej słów.
- Powiedzieliśmy Ci prawdę. To o czym mówi Jessamine to tylko małe nieporozumienie. – Charlott spojrzała na dziewczynę podejrzliwie a następnie spakowany prezent odłożyła na bok i pomogła rozkładać talerze, które Sophie przyniosła.
- Małe? Krzyczeliście na siebie i się wyzywaliście. Nazwałaś Williama egoistycznym kretynem. – Eva spojrzała na Jessamine, która była się z siebie bardzo zadowolona.
-Wytłumaczysz mi to? – Spojrzała na nią Charlott i przestała rozkładać naczynia czekając na odpowiedź.
- Nie ma czego tłumaczyć. Nic takiego się nie stało. Doskonale wiesz Charlott, że ja i Will nigdy się dobrze nie dogadywaliśmy. Nie da się nagle zapomnieć o wszystkim co zostało powiedziane albo zrobione. Wiadomo, że ja i Will będziemy mieć małe sprzeczki. Musisz przyznać, że bez nich byłoby Ci nudno. – Charlott zaśmiała się na te słowa.
- Masz rację. Wasze kłótnie wprowadzają trochę humoru w nasze życie. Muszę przyznać, że na początku były one denerwujące, ponieważ nie sądziliśmy razem z Henrym, że dwójka dwunastolatków może tak bardzo się kłócić ale bez nich w instytucie jest za cicho. – Powiedziała Charlott i przytuliła Eve.
Do jadalni wbiegła Sophie:
- Pan Henry i panicz William już idą. – Sophie udała się do kuchni po resztę jedzenia. Charlott i Eva odwróciły się w stronę wejścia do jadalni, która teraz była ozdobiona specjalnie na urodziny Willa. Pierwszy do pomieszczenia wszedł Henry a za nim Will. Ten drugi był zaskoczony, kiedy zobaczył co dla Niego przygotowano. Charlott była pierwszą osobą, która podeszła do Niego, uściskała go i złożyła życzenia. Następny był Henry, który dał Willowi jedno z jego nowych urządzeń. Jessamine podała mu tylko prezent. Nawet Martha i Sophie miały dla Niego prezent. Niestety poprosiły go o to, by otworzył go w samotności więc nikt go nie zobaczył. Ostatnia osobą, która podeszła do Willa była Eva. Ich stosunki od momentu zostania parabatai trochę się poprawiły. Nie skaczą sobie do gardeł za każdym razem, gdy jedno źle spojrzy na drugiego ale nie jest jeszcze dobrze. Dziewczyna wręczyła chłopakowi prezent, przytuliła go i złożyła życzenia, za które Will podziękował. Następnie wszyscy usiedli do stołu.
- Will, jak Ci się podoba niespodzianka? – Zapytała Charlott spoglądając na chłopaka.
- Bardzo mi się podoba, nie spodziewałem się. Nie chcąc nikogo obrazić to te urodziny są moimi najlepszymi odkąd jestem w instytucie. – Uśmiechnął się do Charlott a ta uścisnęła jego dłoń.
- W końcu tylko raz w życiu kończy się szesnaście lat. – Stwierdził Henry przecierając okulary. Po zjedzonym obiedzie Sophie przyniosła tort. Eva pomogła Sophie w krojeniu i podała każdemu po kawałku. Podczas spożywania ciasta zauważyła, że Will jej się przygląda. Starała się to zignorować, jednak za bardzo ją to denerwowało.
- Pobrudziłam się gdzieś? – Zwróciła się do Willa.
- Dlaczego pytasz?
- Pytam dlatego, ponieważ ciągle się na mnie patrzysz i nie wiem o co Ci chodzi. – Will zaśmiał się na te słowa. – Co Cię śmieszy? – Eva poczuła, że to może być koniec jej cudownego postanowienia, że nie będzie się kłóciła z Willem w trakcie jego urodzin.
- Śmieje się, dlatego że jesteś słodka, kiedy się złościsz. – Powiedział a w dziewczynie zaczęło się gotować. „Ja mu zaraz dam.” – Pomyślała Eva.
- Nie przeginaj Herondale. To, że postanowiłam, że nie będę się dzisiaj z Tobą kłócić nie uprawnia Cię do tego, by wywoływać kłótnie albo sprawdzać moją cierpliwość.
- Nie mówiłaś mi wcześniej o swoim cudownym postanowieniu. Szkoda, ponieważ postarałbym się pomóc Ci je złamać już od samego ranka, a tak zostało mi tylko popołudnie no i jeszcze noc.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar w nocy spać. – Warknęła do Niego dziewczyna i zjadła kawałek tortu.
- Dzisiaj są moje urodziny. Jako, że jesteś moim parabatai musisz iść ze mną.
- Niby gdzie?
- Jak to gdzie? Idziemy polować na demony. – Stwierdził a dziewczyna spojrzała na niego jak na kretyna.
- Chyba zwariowałeś! Nie wystarczyły Ci ostatnie polowania. Z jednego prawie wróciłeś martwy. – Eva spojrzała na Charlott i Henrego. Oboje nie wiedzieli nic o nocnych wycieczkach jej i Willa, ponieważ było im to zabronione.
- Nie przesadzaj. Nic wielkiego się nie stało.
- Nic wielkiego! – Dziewczyna prawie krzyknęła. Musiała zniżyć głos aby Henry i Charlott jej nie usłyszeli. – Nic wielkiego?! – Powtórzyła. – Zemdlałeś po ukąszeniu demona. Iratze Ci nie pomogło. Musiałam Cię dowlec do instytutu i to tak aby nikt się nie zorientował. Zaufaj mi to jest trudne zadanie, gdy Jessamine co noc wyrusza na swoje spacery po instytucie. – Oboje spojrzeli na wspomnianą przez Eve dziewczynę. Jessamine nie jadła tortu tylko się nim bawiła. – Odzyskałeś przytomność dopiero wtedy, gdy zrobiłam Ci okłady z ziół, które wyciągnęły jad demona i po kilku iratze więc nigdzie dzisiaj nie idziesz. – Eva spojrzała na chłopaka i wróciła do jedzenia tortu.
- Nie zatrzymasz mnie. Jeśli nie chcesz iść ze mną to pójdę sam. – Dziewczyna czuła, że traci już cierpliwość to Williama ale nie mogła się z nim pokłócić, bo obiecała Charlott.
- Oczywiście, że Cię zatrzymam.
- Niby jak? – Will spojrzał na nią zaciekawiony.
- Powiem o wszystkim Charlott. – Odpowiedziała a chłopak spojrzał na nią wystraszony.
- Nie możesz tego zrobić.
- Dlaczego nie?
- Nie możesz, ponieważ Charlott dowie się, że mi pomogłaś i będzie na Ciebie zła. – Odpowiedział i spojrzał na Charlott. Eva także spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła uśmiechnięte małżeństwo. Bardzo rzadki widok w ostatnim czasie. Henry i Charlott nigdy nie byli do końca szczęśliwym małżeństwem, jednak starali się aby wszystko było dobrze. Jednak od ostatniego miesiąca coś zaczęło się psuć i nie rozmawiali ze sobą tak jak wcześniej. Charlott ciągle była zła na Henrego, że ten przez cały czas siedział w swoim warsztacie zamiast jej pomagać. Często się kłócili. Will w trakcie jednej z rozmów z nastolatką stwierdził, że chcą ich dogonić w ilości kłótni. Jednak dzisiejszego dnia Henry i Charlott normalnie ze sobą rozmawiali a nawet kobieta śmiała się z żartów swojego męża.
- Chyba nie chcesz im odebrać tych radosnych chwil. – Zwrócił się Will do dziewczyny i spojrzał na nią. Eva wiedziała, że Will miał rację ale nie chciała, żeby ten się narażał. Nie dzisiaj, nie w swoje urodziny.
- Nie chcę ale także nie chcę, żeby coś Ci się stało. Tym bardziej w Twoje urodziny. Proszę Cię Will. Zostań dzisiaj w instytucie. – Spojrzała na chłopaka, który zastanawiał się nad sensem jej słów. Eva nigdy nie przyglądała się dokładniej Willowi. Jedyne co wiedziała to, że Will miał czarne włosy. Dzisiaj miała mu się w końcu okazje przyjrzeć z bliska po tych wszystkich latach. Spojrzała w jego oczy, które zawsze były pełne emocji podczas rozmowy z nią i zauważyła, że są one niebieskie. Był to cudowny błękit. Nagle dziewczyna poczuła, że ktoś dotyka jej dłoni. Spojrzała tam i zauważyła dłoń, a także pierścień na palcu z literą „H” oznaczającą Herondale. Eva wiedziała, że dziewczyna, która będzie nosiła ten pierścień będzie bardzo szczęśliwa oraz cierpliwa, po to by wytrzymać humory Williama. Dziewczyna wiedziała także, że to nie będzie ona, ponieważ miłość pomiędzy parabatai jest zakazana. Eva podniosła wzrok na Willa, który podniósł jej dłoń do swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek. Zdziwienie, które ogarnęło nastolatkę było ogromne. Nie wiedziała dlaczego Will to zrobił ani co chciał przez to osiągnąć.
- Obiecuje. Dzisiaj nie pójdę na polowanie. Nie chcę psuć tego cudownego przyjęcia, które dla mnie zrobiliście wiadomością o mojej śmierci. – Na te słowa Eva kopnęła go w kostkę. Will spojrzał na nią ale się uśmiechnął. – Dodatkowo nie chcę smucić Charlott i Henrego ale za kilka dni oboje idziemy zabijać demony. – Powiedział a dziewczyna się zaśmiała.
- Dobrze, pójdziemy ale tym razem na moich zasadach.
- Jakich zasadach? – Will spojrzał na dziewczynę odrobinę przerażony. Ten widok rozweselił dziewczynę i spowodował, że zachciało jej się śmiać ale Eva wiedziała, że nie może pokazać Willowi, że to ją bawi.
- Zasada numer jeden i najważniejsza: NIE DAJESZ SIĘ ZABIĆ! – Will uśmiechnął się i przytaknął głową a także pogładził jej dłoń palcem. Eva zabrała dłoń z jego uścisku, ponieważ było to zbyt dziwne
- Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. - Eva spojrzała na Willa, który się podejrzanie uśmiechał.
- Co takiego?
- Okłamałem Cię. Jesteś brudna. – Na te słowa dziewczyna wzięła serwetkę do ręki i zaczęła wycierać swoją twarz.
- Gdzie?
- O tu. – Powiedział Will i pomazał Eve po twarzy kremem od ciasta. Zaskoczona dziewczyna pisnęła i odegrała się na nim. Teraz to ona miał piękną plamę z ciasta na swojej twarzy. Wszyscy na nich patrzeli a oni na zmianę smarowali swoje twarze kremem. W końcu oboje wstali ze swoich miejsc i dalej toczyli swoją bitwę. Nagle Eva poczuła, krem w miejscu, w którym nie powinno go być. Will posmarował jej dekolt, kiedy zauważył co zrobił spojrzał na dziewczynę i nie wiedział czego ma się spodziewać. Dżentelmen nie miał prawa dotykać kobiety w tym miejscu, jeżeli nie wyrazi ona na to zgody. Eva spojrzała na Willa zakłopotana, ponieważ nie wiedziała co ma zrobić. W każdy inny dzień najprawdopodobniej by na niego nakrzyczała i zrobiła wielką awanturę z tego powodu, jednak nie mogła tego dzisiaj zrobić. Nagle do jadali weszła Sophie, która niosła kopertę do Charlott. Dziewczyna oddała jej list i wróciła do swoich obowiązków. Charlott otworzyła kopertę i zaczęła czytać list. Po przeczytaniu spojrzała na wszystkich i powiedziała:
- Będziemy mieli nowego domownika. – Charlott spojrzała na Henrego i podała mu list. Eva spojrzała na Willa i nie wiedziała czy ma się cieszyć czy smucić, ponieważ nie była pewna tego czy da sobie radę z kolejnym nowym nocnym łowcą.
- Jessamine, mogłabyś pomóc Sophie przy noszeniu jedzenia? – Spytała Charlott a Jessamine spojrzała na nią jakby została urażona.
- Nie będę nikomu pomagać. To nie są moje urodziny. Dla mnie nie robicie takich przyjęć jak dla Williama więc nie rozumiem dlaczego mam wam pomagać.
- Will z nami mieszka już od czterech lat, powinnaś go polubić. Nawet Eva przestała się z nim kłócić. – Blondynka odwróciła głowę w stronę Charlott, ponieważ to co usłyszała było kłamstwem. Oczywiście Will i Eva zostali w końcu parabatai ale dalej się kłócili. Może już nie tak często jak kiedyś ale ciągle.
- To nie prawda. Słyszałam jak Will i Eva wczoraj kłócili się w bibliotece, a także trzy dni wcześniej na sali gimnastycznej. – Powiedziała Jessamine a Charlott spojrzała na Eve. Dziewczyna dobrze wiedziała o co chodzi kobiecie. Pamięta jak tydzień temu obiecywała razem z Willem, że wszystkie kłótnie są już skończone i od teraz będą żyli w zgodzie. Eva nie chciała zawodzić Charlott ale ciężko jej jest nie kłócić się z Willem, kiedy ten zachowuje się arogancko i ją od siebie odpycha.
- Powiedzieliście, że to już koniec kłótni. – Powiedziała Charlott nie przerywając pakowania prezentu. Eva spojrzała na Jessamine, która była bardzo zadowolona z efektu jej słów.
- Powiedzieliśmy Ci prawdę. To o czym mówi Jessamine to tylko małe nieporozumienie. – Charlott spojrzała na dziewczynę podejrzliwie a następnie spakowany prezent odłożyła na bok i pomogła rozkładać talerze, które Sophie przyniosła.
- Małe? Krzyczeliście na siebie i się wyzywaliście. Nazwałaś Williama egoistycznym kretynem. – Eva spojrzała na Jessamine, która była się z siebie bardzo zadowolona.
-Wytłumaczysz mi to? – Spojrzała na nią Charlott i przestała rozkładać naczynia czekając na odpowiedź.
- Nie ma czego tłumaczyć. Nic takiego się nie stało. Doskonale wiesz Charlott, że ja i Will nigdy się dobrze nie dogadywaliśmy. Nie da się nagle zapomnieć o wszystkim co zostało powiedziane albo zrobione. Wiadomo, że ja i Will będziemy mieć małe sprzeczki. Musisz przyznać, że bez nich byłoby Ci nudno. – Charlott zaśmiała się na te słowa.
- Masz rację. Wasze kłótnie wprowadzają trochę humoru w nasze życie. Muszę przyznać, że na początku były one denerwujące, ponieważ nie sądziliśmy razem z Henrym, że dwójka dwunastolatków może tak bardzo się kłócić ale bez nich w instytucie jest za cicho. – Powiedziała Charlott i przytuliła Eve.
Do jadalni wbiegła Sophie:
- Pan Henry i panicz William już idą. – Sophie udała się do kuchni po resztę jedzenia. Charlott i Eva odwróciły się w stronę wejścia do jadalni, która teraz była ozdobiona specjalnie na urodziny Willa. Pierwszy do pomieszczenia wszedł Henry a za nim Will. Ten drugi był zaskoczony, kiedy zobaczył co dla Niego przygotowano. Charlott była pierwszą osobą, która podeszła do Niego, uściskała go i złożyła życzenia. Następny był Henry, który dał Willowi jedno z jego nowych urządzeń. Jessamine podała mu tylko prezent. Nawet Martha i Sophie miały dla Niego prezent. Niestety poprosiły go o to, by otworzył go w samotności więc nikt go nie zobaczył. Ostatnia osobą, która podeszła do Willa była Eva. Ich stosunki od momentu zostania parabatai trochę się poprawiły. Nie skaczą sobie do gardeł za każdym razem, gdy jedno źle spojrzy na drugiego ale nie jest jeszcze dobrze. Dziewczyna wręczyła chłopakowi prezent, przytuliła go i złożyła życzenia, za które Will podziękował. Następnie wszyscy usiedli do stołu.
- Will, jak Ci się podoba niespodzianka? – Zapytała Charlott spoglądając na chłopaka.
- Bardzo mi się podoba, nie spodziewałem się. Nie chcąc nikogo obrazić to te urodziny są moimi najlepszymi odkąd jestem w instytucie. – Uśmiechnął się do Charlott a ta uścisnęła jego dłoń.
- W końcu tylko raz w życiu kończy się szesnaście lat. – Stwierdził Henry przecierając okulary. Po zjedzonym obiedzie Sophie przyniosła tort. Eva pomogła Sophie w krojeniu i podała każdemu po kawałku. Podczas spożywania ciasta zauważyła, że Will jej się przygląda. Starała się to zignorować, jednak za bardzo ją to denerwowało.
- Pobrudziłam się gdzieś? – Zwróciła się do Willa.
- Dlaczego pytasz?
- Pytam dlatego, ponieważ ciągle się na mnie patrzysz i nie wiem o co Ci chodzi. – Will zaśmiał się na te słowa. – Co Cię śmieszy? – Eva poczuła, że to może być koniec jej cudownego postanowienia, że nie będzie się kłóciła z Willem w trakcie jego urodzin.
- Śmieje się, dlatego że jesteś słodka, kiedy się złościsz. – Powiedział a w dziewczynie zaczęło się gotować. „Ja mu zaraz dam.” – Pomyślała Eva.
- Nie przeginaj Herondale. To, że postanowiłam, że nie będę się dzisiaj z Tobą kłócić nie uprawnia Cię do tego, by wywoływać kłótnie albo sprawdzać moją cierpliwość.
- Nie mówiłaś mi wcześniej o swoim cudownym postanowieniu. Szkoda, ponieważ postarałbym się pomóc Ci je złamać już od samego ranka, a tak zostało mi tylko popołudnie no i jeszcze noc.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar w nocy spać. – Warknęła do Niego dziewczyna i zjadła kawałek tortu.
- Dzisiaj są moje urodziny. Jako, że jesteś moim parabatai musisz iść ze mną.
- Niby gdzie?
- Jak to gdzie? Idziemy polować na demony. – Stwierdził a dziewczyna spojrzała na niego jak na kretyna.
- Chyba zwariowałeś! Nie wystarczyły Ci ostatnie polowania. Z jednego prawie wróciłeś martwy. – Eva spojrzała na Charlott i Henrego. Oboje nie wiedzieli nic o nocnych wycieczkach jej i Willa, ponieważ było im to zabronione.
- Nie przesadzaj. Nic wielkiego się nie stało.
- Nic wielkiego! – Dziewczyna prawie krzyknęła. Musiała zniżyć głos aby Henry i Charlott jej nie usłyszeli. – Nic wielkiego?! – Powtórzyła. – Zemdlałeś po ukąszeniu demona. Iratze Ci nie pomogło. Musiałam Cię dowlec do instytutu i to tak aby nikt się nie zorientował. Zaufaj mi to jest trudne zadanie, gdy Jessamine co noc wyrusza na swoje spacery po instytucie. – Oboje spojrzeli na wspomnianą przez Eve dziewczynę. Jessamine nie jadła tortu tylko się nim bawiła. – Odzyskałeś przytomność dopiero wtedy, gdy zrobiłam Ci okłady z ziół, które wyciągnęły jad demona i po kilku iratze więc nigdzie dzisiaj nie idziesz. – Eva spojrzała na chłopaka i wróciła do jedzenia tortu.
- Nie zatrzymasz mnie. Jeśli nie chcesz iść ze mną to pójdę sam. – Dziewczyna czuła, że traci już cierpliwość to Williama ale nie mogła się z nim pokłócić, bo obiecała Charlott.
- Oczywiście, że Cię zatrzymam.
- Niby jak? – Will spojrzał na nią zaciekawiony.
- Powiem o wszystkim Charlott. – Odpowiedziała a chłopak spojrzał na nią wystraszony.
- Nie możesz tego zrobić.
- Dlaczego nie?
- Nie możesz, ponieważ Charlott dowie się, że mi pomogłaś i będzie na Ciebie zła. – Odpowiedział i spojrzał na Charlott. Eva także spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła uśmiechnięte małżeństwo. Bardzo rzadki widok w ostatnim czasie. Henry i Charlott nigdy nie byli do końca szczęśliwym małżeństwem, jednak starali się aby wszystko było dobrze. Jednak od ostatniego miesiąca coś zaczęło się psuć i nie rozmawiali ze sobą tak jak wcześniej. Charlott ciągle była zła na Henrego, że ten przez cały czas siedział w swoim warsztacie zamiast jej pomagać. Często się kłócili. Will w trakcie jednej z rozmów z nastolatką stwierdził, że chcą ich dogonić w ilości kłótni. Jednak dzisiejszego dnia Henry i Charlott normalnie ze sobą rozmawiali a nawet kobieta śmiała się z żartów swojego męża.
- Chyba nie chcesz im odebrać tych radosnych chwil. – Zwrócił się Will do dziewczyny i spojrzał na nią. Eva wiedziała, że Will miał rację ale nie chciała, żeby ten się narażał. Nie dzisiaj, nie w swoje urodziny.
- Nie chcę ale także nie chcę, żeby coś Ci się stało. Tym bardziej w Twoje urodziny. Proszę Cię Will. Zostań dzisiaj w instytucie. – Spojrzała na chłopaka, który zastanawiał się nad sensem jej słów. Eva nigdy nie przyglądała się dokładniej Willowi. Jedyne co wiedziała to, że Will miał czarne włosy. Dzisiaj miała mu się w końcu okazje przyjrzeć z bliska po tych wszystkich latach. Spojrzała w jego oczy, które zawsze były pełne emocji podczas rozmowy z nią i zauważyła, że są one niebieskie. Był to cudowny błękit. Nagle dziewczyna poczuła, że ktoś dotyka jej dłoni. Spojrzała tam i zauważyła dłoń, a także pierścień na palcu z literą „H” oznaczającą Herondale. Eva wiedziała, że dziewczyna, która będzie nosiła ten pierścień będzie bardzo szczęśliwa oraz cierpliwa, po to by wytrzymać humory Williama. Dziewczyna wiedziała także, że to nie będzie ona, ponieważ miłość pomiędzy parabatai jest zakazana. Eva podniosła wzrok na Willa, który podniósł jej dłoń do swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek. Zdziwienie, które ogarnęło nastolatkę było ogromne. Nie wiedziała dlaczego Will to zrobił ani co chciał przez to osiągnąć.
- Obiecuje. Dzisiaj nie pójdę na polowanie. Nie chcę psuć tego cudownego przyjęcia, które dla mnie zrobiliście wiadomością o mojej śmierci. – Na te słowa Eva kopnęła go w kostkę. Will spojrzał na nią ale się uśmiechnął. – Dodatkowo nie chcę smucić Charlott i Henrego ale za kilka dni oboje idziemy zabijać demony. – Powiedział a dziewczyna się zaśmiała.
- Dobrze, pójdziemy ale tym razem na moich zasadach.
- Jakich zasadach? – Will spojrzał na dziewczynę odrobinę przerażony. Ten widok rozweselił dziewczynę i spowodował, że zachciało jej się śmiać ale Eva wiedziała, że nie może pokazać Willowi, że to ją bawi.
- Zasada numer jeden i najważniejsza: NIE DAJESZ SIĘ ZABIĆ! – Will uśmiechnął się i przytaknął głową a także pogładził jej dłoń palcem. Eva zabrała dłoń z jego uścisku, ponieważ było to zbyt dziwne
- Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. - Eva spojrzała na Willa, który się podejrzanie uśmiechał.
- Co takiego?
- Okłamałem Cię. Jesteś brudna. – Na te słowa dziewczyna wzięła serwetkę do ręki i zaczęła wycierać swoją twarz.
- Gdzie?
- O tu. – Powiedział Will i pomazał Eve po twarzy kremem od ciasta. Zaskoczona dziewczyna pisnęła i odegrała się na nim. Teraz to ona miał piękną plamę z ciasta na swojej twarzy. Wszyscy na nich patrzeli a oni na zmianę smarowali swoje twarze kremem. W końcu oboje wstali ze swoich miejsc i dalej toczyli swoją bitwę. Nagle Eva poczuła, krem w miejscu, w którym nie powinno go być. Will posmarował jej dekolt, kiedy zauważył co zrobił spojrzał na dziewczynę i nie wiedział czego ma się spodziewać. Dżentelmen nie miał prawa dotykać kobiety w tym miejscu, jeżeli nie wyrazi ona na to zgody. Eva spojrzała na Willa zakłopotana, ponieważ nie wiedziała co ma zrobić. W każdy inny dzień najprawdopodobniej by na niego nakrzyczała i zrobiła wielką awanturę z tego powodu, jednak nie mogła tego dzisiaj zrobić. Nagle do jadali weszła Sophie, która niosła kopertę do Charlott. Dziewczyna oddała jej list i wróciła do swoich obowiązków. Charlott otworzyła kopertę i zaczęła czytać list. Po przeczytaniu spojrzała na wszystkich i powiedziała:
- Będziemy mieli nowego domownika. – Charlott spojrzała na Henrego i podała mu list. Eva spojrzała na Willa i nie wiedziała czy ma się cieszyć czy smucić, ponieważ nie była pewna tego czy da sobie radę z kolejnym nowym nocnym łowcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz