wtorek, 8 września 2015

Rozdział XII

Londyn był pogrążony w ciemności. Na ulicach słychać było słychać ludzi wychodzących z karczm. Jednak w londyńskim Instytucie była zupełna cisza. Will siedział w izbie szpitalnej przy łóżku na, którym leżała Eva. Will dotykał jej dłoni, która była już zimna. Leżała z zamkniętymi oczami i wyglądała na niewinną. Will przyglądał się jej i zastanawiał się jak mógł dopuścić do jej śmierci. Przez cały czas starał się przypomnieć sobie tą sytuację. Pamiętał jak próbował obronić Tessę, ugryzł tego przeklętego wampira a potem usłyszał krzyk Jema a następne co widział to ona z nożem wbitym w serce. Will usłyszał kroki na korytarzu więc odwrócił się szybko w stronę drzwi i zobaczył Charlott wchodzącą do pomieszczenia. Will odwrócił od niej wzrok i ponownie spoglądał na Eve. Charlott podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Will nie zareagował.
- Musisz odejść od niej. Cisi Bracia chcą zabrać jej ciało do Cichego Miasta, aby je spalić. - Charlott poczuła, że mięśnie Willa spięły się.
- Nie. Jeszcze nie.
- Muszą, Will.
- Nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać. Podczas naszej ostatniej rozmowy poprosiłem ją o to, by wybaczyła mi i nie próbowała zrozumieć mojego zachowania. - Spojrzał na Charlott. Kiedy spojrzała na Willa zobaczyła w jego oczach łzy.
- Myślę, że nam wszystkim jest przykro z powodu jej śmierci ale już nic nie można zrobić. Musisz dać jej odejść. - Will spojrzał jeszcze raz na ciało leżące na łóżku, wstał, złożył pocałunek na jej czole i nie mówiąc nic odszedł.

Tessa wracała właśnie z pokoju swojego brata, kiedy na korytarzu spotkała Jema, który nie wyglądał najlepiej. Zmęczenie było widoczne na jego twarzy a także żal. Jem spojrzał na Tessę, w momencie, gdy prawie na siebie wpadli i odsunął się od niej na bezpieczną odległość.
- Przepraszam, nie chciałem Cię skrzywdzić. - Powiedział Jem
- Nic się nie stało. - Odrzekła cicho Tessa.
- Jak tam Twój brat?
- Nie za dobrze ale przynajmniej odzyskał przytomność, właśnie od niego wracam.
- Dobrze, że się obudził. Przynajmniej on. - W momencie, gdy znaczenie tych słów dotarło do Tessy, zrozumiała co Jem miał na myśli. Jej brat się obudził ale Eva już nigdy. Tessa położyła rękę na ramieniu Jema i powiedziała:
- Bardzo mi przykro z powodu Evy, gdybym tylko mogła cofną czas...
- Ale nie możesz. - Przerwał jej Jem. - A teraz wybacz mi Tesso ale muszę iść zobaczyć co z Willem. Strata parabatai dla Nocnych Łowców to coś bardzo poważnego. - Powiedział i odszedł. Nawet na nią nie spojrzał.

Charlott stała przy łóżku na, którym leżała Eva w momencie, gdy do pomieszczenia wszedł Magnus. Mężczyzna podszedł do kobiety i spojrzał na ciało, które leżało na łóżku.
- Bardzo mi przykro, gdybym mógł coś zrobić to proszę mi uwierzyć, że zrobiłbym to ale niestety magia nie potrafi przywrócić czyjegoś życia. - Powiedział Magnus.
- Wiem o tym, dlatego nawet o to Pana nie proszę. Doskonale wiem, że to moja wina. Nie powinnam jej na to pozwalać. Powinnam posłuchać Willa, kiedy mówił, że to niebezpieczne ale niestety uległam jej urokowi i zgodziłam się na ten plan. Nie powinnam tam puszczać żadnego z nich. To tylko dzieci. To my dorośli powinniśmy się tym zająć. Niestety już za późno. - Odrzekła Charlott.
- To nie była Pani wina. Jesteście Nocnymi Łowcami. To jest zwykłe ryzyko. Nikt nie mógł tego przewidzieć. - Powiedział cicho Magnus.
- Nie ma Pan racji. To moja wina. Obiecałam jej rodzicom, że będę o nią dbała a ona nie żyje, ponieważ uległam grupie dzieci, którzy myślą, że mogą wszystko, ponieważ potrafią machać mieczem. - Stwierdziła Charlott i wyszła z pomieszczenia. Magnus spojrzał na dziewczynę i po chwili także opuścił pokój.
Tessa siedziała w swoim pokoju, kiedy usłyszała, że ktoś idzie korytarzem. Mając nadzieję, że to Jem albo Will otworzyła drzwi ale ujrzała tylko Sophie, która niosła wiadro napełnione do pełna. Sophie zatrzymała się, spojrzała na Tessa a następnie spytała:
- Potrzebuje Panienka czegoś?
- Nie. Myślałam, że to Jem. Co masz w tym wiadrze Sophie?
- Panicz Jem jest w jadalni i rozmawia z Henrym a w wiaderku mam lekarstwo dla Willa. - Odpowiedziała Sophie a Tessa spojrzała na nią zdziwiona.
- Po co mu lekarstwo?
- Panicz Herondale musi wypić to, aby usunąć z jego organizmu wampirzą krew. Niestety nie chce współpracować i wszystko co mu przynoszę wylewa zamiast pić. - Odrzekła ze zmęczeniem Sophie. - Ja rozumiem, że to co się dzisiaj stało jest dla niego ogromnym szokiem ale musi zrozumieć, że wszystkim jest ciężko.
- Mam pomysł. Może ja mu to zaniosę i wytłumaczę mu, że musi pić lekarstwo jak dorosły mężczyzna.
- Jesteś pewna? - Sophie spojrzała na nią ze strachem.
- Oczywiście, że tak.
- No dobrze, a gdzie jest?.
- Na poddaszu - Odpowiedziała Sophie i podała Tessie wiaderko a następnie odeszła w stronę jadalni. Tessa skierowała się na poddasze. Tessa po chwili była tam i weszła do środka. Will leżał na podłodze. Kiedy Tessa podeszła do niego zobaczyła, że ma zamknięte oczy a dodatkowo był rozpalony i cały mokry. Nagle Will zaczął coś mówić :
- Cecyli... Cecyli – Po usłyszeniu tych słów Tessa poczuła lekkie ukucie w środku. Tessa była świadoma tego, że Will jest przystojny i mógł mieć pełno dziewczyn ale nie sądziła, że jednak istnieje ktoś taki. Jednak dziewczyna wiedziała, że to nie czas na takie przemyślenia. Ukucnęła, dotknęła ramienia Willa i powiedziała:
- Will, hej, obudź się. - Chłopak poruszył się a po chwili otworzył oczy. Złapał Tessę na rękę i spojrzał na nią. Następnie rozejrzał się po pomieszczeniu i zwrócił uwagę na wiadro stojące obok Tessy.
- Przysłali Cię, abyś wmusiła we mnie to lekarstwo? Nie potrzebnie tutaj przyszłaś, ponieważ tego nie wypiję. - Powiedział Will i usiadł na podłodze obok Tessy.
- Musisz je wypić ono Ci pomoże. - Will zaśmiał się na te słowa.
- Pomoże? Pewnie nawet Ci nie powiedzieli na co dokładnie jest to lekarstwo. - Odrzekł z sarkazmem Will.
- Ma Ci pomóc pozbyć się krwi wampira z organizmu.
– Ale nie wiesz dlaczego. - Tessa spojrzała zaciekawiona na Willa. - Chodzi o to, żebym nie zamienił się w wampira. - Tessa krzyknęła.
- Zmieniasz się w wampira?
- Jeszcze nie. Potrzeba kilku dniu do tego a i tak najpierw musiałbym umrzeć. Chociaż wydaje mi się, że stanie się to niedługo. - Will utkwił wzrok w podłodze a Tessa mogła zobaczyć jedną łzę spływającą mu po policzku. Wtedy zrozumiała. On cierpiał po stracie Evy. Tessa położyła mu rękę na ramieniu licząc się z tym, że on ją zepchnie, jednak tego nie zrobił. On tylko na nią spojrzał a Tessa mogła zobaczyć ogromny smutek w moich oczach.
- To nie była Twoja wina. - Odrzekła Tessa a Will się zaśmiał.
- Oczywiście, że moja. Gdybym tylko robił to co należy a nie to co chciałem nie doszło by do tego. Nic by jej się nie stało. A tak, to ona nie żyje a ja czuję się jakbym za chwilę także miał umrzeć. - Kiedy Will skończył wypowiadać te słowa zrobił coś czego Tessa nigdy się nie spodziewała. Złapał jej podbródek a następnie przysunął ją do siebie i pocałował ją. Tessa była zbyt zaskoczona aby od razu oddać pocałunek, jednak po chwili odpowiadała na ruchy warg Willa. Jego usta były ciepłe i mokre. Całował ją bardzo delikatnie, jakby bał się, że zrobi jej coś złego. Jednak po chwili odsunął się od niej, spojrzał na nią i krzyknął:
- Wynoś się stąd! - Tessa oniemiała. Jeszcze przed chwilą ją całował a teraz ją wyrzucał. Nie mogła dać się wyrzucić.
- Nie! Ja nie wychodzę. - Odrzekła Tessa i spojrzała na Willa, który wylewał sobie właśnie na głowę wodę z wiadra.
- Powiedziałem wyjdź! Wyjdź sama albo Cię sam wyrzucę! - Tessa spojrzała na niego i widziała gniew w jego oczach. Wiedząc, że nic nie zdziała wyszła z pomieszczenia, zamknęła drzwi a następnie słyszała szloch. To Will płakał.
Magnus Bane był bardzo szalonym czarodziejem ale w dniu dzisiejszym zadziwił samego siebie. Magnus nie lubił Nocnych Łowców ale to nie oznaczało, że się nimi nie interesował. Znał kilka rodów a także plotki, które demony głosiły na ich temat. Tak się składa, że kiedyś usłyszał plotkę na temat rodu Blackheart. Pewien demon powiedział mu, że pewna łowczyni urodziła dziecko, które powstało po nocy spędzonej z demonem. Wtedy Magnus w to nie uwierzył, ponieważ doskonale wiedział, że takie dzieci po prostu umierają za czym się urodzą ale teraz nie miał już nic do stracenia. Właśnie dlatego wrócił do pokoju w, którym leżała Eva, aby zobaczyć czy wszystko pójdzie po jego myśli. Magnus wszedł do pomieszczenia i usiadł na krześle na którym wcześniej siedział Will i czekał.

Kiedy w Instytucie zapanowała cisza a Magnus nadal siedział przy łóżku na, którym leżała Eva. Miał nadzieje, że się nie pomylił i wszystko pójdzie tak jak to zaplanował. Po chwili Magnus zauważył ruch palców dziewczyny. Magnus już wiedział, że się nie pomylił. Po kilku minutach dziewczyna otworzyła oczy a Magnus podszedł do niej i powiedział:
- Witaj. 

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział XI

Sophie weszła do pokoju Evy, po to, by ją obudzić. Najpierw odsłoniła zasłony a następnie podeszła do łóżka, w którym spała dziewczyna. Sophie dotknęła ramienia dziewczyny i lekko nim potrząsnęła. Eva poruszyła się, uchyliła powieki zamykając je natychmiastowo, ponieważ światło, które wpadało do pokoju przez ogromne okna raziło ją w oczu.
- Czas wstawać panienko. - Powiedziała Sophie wyjmując suknię z szafy.
- Jak bardzo wcześnie już jest? - Spytała Eva opierając się na łokciach.
- Niedługo będzie śniadanie. Chyba nie chce go panienka przegapić. Dodatkowo pan Bane przysłał coś dla pani. - Słowa, które wypowiedziała Sophie spowodowały, że Eva poderwała się z łóżka natychmiastowo i zaczęła poszukiwania przesyłki. Wiedziała co tam znajdzie. Eliksir, który miała wypić, po to, by móc udawać wampirzyce na dzisiejszym balu.
Bal. Eva wiedziała, że to co zamierza zrobić jest niebezpieczne ale nie miała wyboru. Jeżeli to miało pomóc w tym, aby de Quincey został pokonany nie ma innego wyjścia. Oczywiście był jeszcze jeden powód dla, którego Eva zgodziła się na taki układ. Po pokonaniu Mistrza Tessa odzyska swojego brata i będzie mogła wrócić do Nowego Jorku zostawiając Willa w spokoju.
- Mam Ci pomóc w ubraniu się? - Słowa Sophie wyrwały Eve z zamyślenia.
- Będę wdzięczna.
Po chwili Eva zmierzała już w stronę jadalni, gdzie odbywało się śniadanie. Dziewczyna weszła do pomieszczenia, w którym byli już wszyscy oprócz Willa. Przywitała się ze wszystkimi i zajęła swoje miejsce.
- Gdzie Will? - Eva spytała Jema, który rozmawiał z Tessą. Chłopak spojrzał na nią i opowiedział:
- Nie mam pojęcia. Po tym jak wróciliśmy w nocy do Instytutu poszedł do swojego pokoju i już go więcej nie widziałem. - Eva podziękowała i spojrzała w stronę wejścia do jadalni, które właśnie przekraczał Will. Chłopak zajął miejsce koło Evy nie obdarzając jej nawet spojrzeniem.
- Spóźniłeś się. - Powiedziała Charlott. Pierwszy raz słowa te wypowiedziane przez Charlott zabrzmiały groźne. Eva spojrzała na nią a potem na Willa, który smarował pieczywo powidłami.
- Wybacz mi moja najdroższa Charlotto ale musiałem rozprawić się z pewnym Przyziemnym, który nazwał mnie oszustem, kiedy tak naprawdę to on oszukiwał podczas naszej gry w karty, podczas mojego pobytu w karczmie, gdzie płaciłem kobietom lekkich obyczajów za to, żeby mnie zabawiały.
- Dosyć tego! - Głos Charlott rozbrzmiał w całej jadalni. - Nie rozumiesz, że to co robisz jest nie na miejscu. Dzisiaj macie do wykonania niebezpieczne zadanie a ty zabawiasz się w jakieś spelunie. Czy ty chociaż przez chwilę pomyślałeś o dzisiejszym wieczorze? Czy wolałeś upijać się do nieprzytomności i wywoływać kolejne, nikomu nie potrzebne bójki? Nie zachowujesz się jak Nocny Łowca Will, od pewnego czasu w ogóle nie zachowujesz się jak ty. Kiedyś byłeś inny. Nie wiem co takiego stało się w Twoim życiu ale to co robisz z nim teraz musi się skończyć i to natychmiast. - Eva spojrzała na Charlott, która wstała od stołu i patrzyła teraz na Willa, który przyglądał się swojemu śniadaniu. - To się musi skończyć Will. Nie jesteś sobą. - Dodała Charlott a w pomieszczeniu zapadła uciążliwa cisza. Nagle Will poderwał się z miejsca, przybliżył się do Charlott i patrząc jej prosto w oczy powiedział:
- Najwidoczniej nie masz pojęcia jaki jestem. - I wyszedł. Eva spojrzała na jego oddalającą się sylwetkę, wstała i powiedziała:
- Porozmawiam z nim. - Następnie podążyła za Willem. Po pewnej chwili dostrzegła go na korytarzu prowadzącym do jego pokoju.
- Stój! - Will nawet nie zareagował. - Mówiłam stój! - Eva podbiegła do niego, chwyciła go za ramię i odwróciła w tak, że teraz stali do siebie przodem.
- Co chcesz?! - Will spojrzał na Eve z pogardą.
- Nie będę pytała się co Ci się stało, bo i tak nie usłyszę prawdy, tylko jakąś wymyśloną na miejscu historyjkę. Chcę tylko wiedzieć dlaczego zachowałeś się tak wobec Charlott. Kobieta dała Ci dach pod głową, kiedy najbardziej tego potrzebowałeś a ty się jej tak odpłacasz?! - Krzyk Evy najprawdopodobniej usłyszał każdy w odległości dwustu metrów albo i więcej.
- To nie Twój interes. Zajmij się sobą. - Eva spojrzała na Willa jak na kompletnego idiotę.
- Wiesz co, mam Cię serdecznie dosyć. Nawet dam Ci spokój. Nie będę Cię już męczyć. Mam tylko jedną prośbę. Jeżeli już musisz się na kimś wyżywać to niech to będę ja a nie Charlott. Ona nic Ci nie zrobiła, a ja tak. Ja Ci zaufałam. Wierzyłam, że możesz się zmienić ale po tym co dzisiaj zrobiłeś nie mam zamiaru już nigdy więcej Ci uwierzyć. - Powiedziała i zaczęła odchodzić w stronę swojego pokoju, gdy nagle usłyszała krzyk Willa:
- Zaczekaj! - Eva zatrzymała się ale nie odwróciła się. - Co chcesz, żebym Ci powiedział? Chcesz usłyszeć o tym co naprawdę robiłem w nocy? Proszę Cię bardzo. Chodziłem po mieście, ponieważ nie mogłem znieść tego, że Gabriel żyje i jedyne co ma to kilka siniaków i zadrapań a ty paskudne wspomnienia. Chcesz wiedzieć, że zastanawiałem się nad tym co ze mną zrobiłaś? Chcesz wiedzieć, że nie mogę spać, ponieważ cały czas myślę o Tobie i o tym co się stało tamtej nocy, kiedy było zebranie Rady? A może chcesz usłyszeć jak bardzo się boję o Ciebie, o to czy nic Ci się nie stanie dzisiaj na przyjęciu? Albo o tym jak bardzo chcę, żeby wszystko było normalnie, żebyśmy mogli ze sobą porozmawiać, spędzić czas bez kłótni ale wiem, że jeżeli tak się stanie to będziesz w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie mam na myśli tego, co inni będą mówić o nas. Mam na myśli siebie samego, ponieważ to ja jestem dla Ciebie największym zagrożeniem. Dla Was wszystkich. Chcę, żebyś to w końcu zrozumiała, że musisz się trzymać ode mnie jak najdalej jest to możliwe ale kiedy walczymy musimy być razem i tylko wtedy. Co chcesz jeszcze usłyszeć? - Eva stała tam i nie wierzyła w to co właśnie usłyszała. W jej głowie był ogromny bałagan, którego nie dało się tak szybko uporządkować. Nie wiadomo ile tak stali ale Eva otrząsnęła się, kiedy ponownie usłyszała głos Willa a nie swój. - Proszę Cię, powiedz coś. - Eva po chwili odważyła się spojrzeć na niego. Odwróciła się do niego i spojrzała na jego twarz. Nie widziała już Willa, który zachował się okropnie względem Charlott ani Willa, którego nie można było skrzywdzić. W tym momencie Will stał przed nią przestraszony i zmartwiony a ona nie wiedziała jak wykorzystać to jako swoją przewagę. Jedyną rzeczą jaką mogła zrobić było podejście do niego i dotknięcie jego policzka. Will spojrzał na nią i dotknął jej ręki na jego policzku.
- Powiedz mi dlaczego nie możesz podzielić się ze mną prawdą?
- Nie mogę. Gdybyś się dowiedziała już byś się do mnie nie odezwała.- Eva westchnęła.
- Będzie Ci lepiej, jeżeli z kimś się tym podzielisz.
- Nie mogę. Wybacz. - Powiedział Will i pocałował jej dłoń. - Wybacz mi także za to co zaraz zrobię. - Eva spojrzała na niego zaskoczona. Chciała coś powiedzieć ale nie zdążyła, ponieważ poczuła usta Willa na swoich. Przez chwilę stała i nic nie robiła ale tylko przez chwilę, ponieważ zrozumiała jak bardzo jej tego brakowało. Pogłębiła pocałunek a Will pchnął ją na najbliższą ścianę i przycisnął ją do niej. Złapał ją za ręce i podniósł nad jej głowę. Eva przerwała pocałunek:
- Nie możemy. Jeszcze ktoś zobaczy. – Will spojrzał na nią a Eva zobaczyła w jego oczach strach.
- Nikt nas nie zobaczy. Proszę. – Eva zastanowiła się sekundę i kiwnęła głową. Następnie ich usta ponownie się połączyły. Co jakiś czas odrywali się od siebie po to by na siebie spojrzeć. Dopiero wtedy Eva mogła zobaczyć Willa, którego nic nie martwi. Zwykłego, uśmiechniętego chłopca.
Niestety ta dwójka nie wiedziała, że ktoś ich obserwuje i może wykorzystać ich szczęście przeciwko nim.
Zbliżała się godzina siedemnasta. Tessa przebierała się w suknię Camille z pomocą Sophie.
- Denerwuje się panienka? – Tessa odwróciła się do Sophie, która sznurowała gorset.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Jest panienka nieobecna. Wygląda to tak jakby byłabyś gdzieś indziej, w miejscu gdzie jest bezpiecznie. – Tessa spojrzała na swoje ręce, a dokładniej na ręce Camille, które się trzęsły.
- Muszę przyznać, że nie codziennie chodzę na przyjęcia do domu pełnego wampirów i udaję kogoś innego. Boję się, że coś pójdzie nie tak. – Sophie spojrzała na Tesse i powiedziała:
- Nie musi się pani niczego bać. Towarzyszą Ci Eva i Will. Mogą się kłócić ale w momencie zagrożenia wszystkie spory stają się nieważne a jedno broni drugiego.
- Na pewno.
Eva siedziała już w powozie razem z Willem i czekali już tylko na Tessę, która się spóźniała. Każde z nich było zdenerwowane ale nie chciało się przyznać.
- Masz eliksir? – Zapytał Will. Eva spojrzała na niego z uśmiechem i odpowiedziała
- Pytasz się o to już po raz dziesiąty i moja odpowiedzieć jest taka sama. Tak. – Will spojrzał na nią, uśmiechnął się, złapał ją za dłoń i powiedział:
- Martwię się. Nic tego nie zmieni. Jeżeli coś pójdzie nie tak mogę Cię na zawsze stracić. – Eva chciała odpowiedzieć ale w tym momencie drzwi od powozu się otworzyły i do środka weszła Tessa. Will od razu puścił rękę swojej parabatai.
- Gotowa panno Gray? – Spojrzał Will na Tesse.
- Oczywiście panie Herondale.
Po pewnym czasie powóz zatrzymał się przed ogromną rezydencją. Eva spojrzała na Willa, otworzyła buteleczkę i napojem i wypiła go. Will złapał ją za nadgarstek tak jak robił to z Jemem, kiedy chciał wyczuć jego tętno. Po chwili powiedział:
- Już prawie nie czuć pulsu. Myślę, że możemy iść. – Eva kiwnęła potakująco głową i wyszła z powozu z pomocą Thomasa. Po chwili cała trójka zmierzała w stroną wejścia do posiadłości de Quinceya. Will jako ludzki niewolnik Camille odebrał od nich płaszcze i podał innemu a następnie weszli do sali balowej, gdzie przyjęcie już trwało. Eva spojrzała na Tesse i zapytała:
- Widzisz kogoś znajomego dla Camille? – Tessa kiwnęła przecząco głową. Nagle cała trójka usłyszała głos dochodzący za ich pleców:
- Moja droga Camille. Nie uwierzysz jak bardzo się cieszę z tego, że jednak postanowiłaś uczestniczyć w moim przyjęciu.
- De Quincey. Miło Cię widzieć. Stwierdziłam, że zbyt długo się nie widzieliśmy i zdecydowałam się przyjść na twoje przyjęcie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że przyprowadziłam ze sobą moją nową znajomą, którą poznała, gdy byłam we Francji. – Wampir spojrzał teraz na Eve, która starała się zachowywać jak wampir.
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko pięknym kobietom. Wydawało mi się, że dobrze o tym wiesz. – Spojrzał na Tesse. – De Quincey. – Przedstawił się i pocałował wyciągniętą przez Eve rękę.
- Anna. – Powiedziała blondynka.
- Miło mi Cię poznać Anno. A to jak zgaduję twój kolejny ludzki niewolnik. – Teraz spojrzenie de Quinceya było utkwione w Willu. – Co ty na to, abym spróbował trochę twojego towarzysza. – Eva spojrzała przerażona na Tesse, ponieważ nie wiedziała jak ta się zachowa ale na szczęście Tessa odpowiedziała:
- Przykro mi ale wiesz jak bardzo nie lubię się dzielić z innymi.
- No tak. Muszę już iść, porozmawiać z innymi gościmi. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawiły. – Odrzekł i odszedł. Tessa spojrzała na Eve przerażona.
- Było blisko. – Tylko tyle udało się powiedzieć Evie, ponieważ usłyszała, że ktoś woła Camille.
Trójka nastolatków odwróciła się i zobaczyła, że podchodzi do nich wysoki, czarnowłosy mężczyzna.
- To jest Magnus. - Powiedział Will.
- Moja droga Camille. Bardzo się cieszę, że w końcu się spotykamy. Nie uwierzysz jak bardzo za Tobą tęskniłem. - Mężczyzna pochylił się nad jej dłonią i musnął wargami rękawiczkę. W momencie, gdy Magnus dotknął Tessę, ta zobaczyła wszystkie wspomnienia Camille. Niektóre z nich spowodowały zawstydzenie u Tessy więc ta zabrała szybko swoją rękę.
- Tam jest pokój w którym możemy porozmawiać. - Tessa ruszyła za czarownikiem razem z dwójką Nocnych Łowców do wskazanego przez niego pomieszczenia.
Okazało się, że pomieszczenie do którego weszli jest biblioteką. Magnus rozpalił ogień w kominkach za pomocą magii.
- Mam nadzieję, że eliksir, który dla Pani sporządziłem działa bez zarzutów. - Magnus zwrócił się do Evy, która razem z Willem zaczęła przeglądać papiery znajdujące się na stole.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Dziękuję. - Spojrzała na niego chwilę a następnie wróciła do szukania. Dla Magnusa to było jednoznaczne, że dziewczyna nie będzie z nim rozmawiać o ile nie będzie to konieczne. Nie dziwiło go to, ponieważ Nocni Łowcy zawsze podkreślali swoją wyższość nad Podziemnymi.
- A więc panno Tesso, jesteś czarownicą? - Magnus spojrzał teraz na Tessę, która cały czas spoglądała w ogień rozpalony za pomocą magii.
- Nie można tego dokładnie stwierdzić, ponieważ nie mam jakiegoś znaku, dzięki któremu można by było jednoznacznie stwierdzić, że jestem czarownicą.
- No tak, znak. Każdy czarodziej ma znak. W moim przypadku są to kocie oczy. Na pewno je zauważyłaś. Znam jednak czarowników, którzy maja na przykład niebieską skórę. Jednak ty na pewno jesteś czarownicą. - Magnus zawahał się na chwilę i dodał. - Ale ty nie chcesz być czarownicą.
- Ja nigdy nie wiedziałam o istnieniu waszego świata. Myślałam, że występujecie tylko w bajkach dla dzieci.
- Od kiedy dzieciom na dobranoc czyta się opowiadania o tym jak Nocny Łowca zabił demona? Nic dziwnego, że mają po tym takie koszmary.
- Will! - Eva krzyknęła na chłopaka. - Weź się do pracy. Nie mamy za dużo czasu. - Will spojrzał na Eve i wrócił do przeglądania szuflad w starym biurku. Po pewnym czasie Will poprosił Magnusa, aby ten przyjrzał się staremu zwojowi papieru.
- To plan automatu. Sztucznego człowieka. - Eva spojrzała na Willa z przerażeniem. Nocni Łowcy wiedzieli, że to nie wróży niczego dobrego. - To obok to czar wiążący automat z demoniczną energią. Takie automaty miały by trochę woli, jednak byłyby posłuszne osobie, która ten czar rzuciła.
- Mechaniczna armia. De Quincey chce stworzyć mechaniczną armię. - Powiedziała Eva.
- Spokojnie. Rzucenie czaru wiążącego nie jest łatwe. De Quincey musiałby znaleźć czarodzieja, który by to zrobił a to nie będzie proste zadanie. - Odrzekł Magnus.
- Rozumiem. - Powiedział Will i schował zwój do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Musimy już iść. - Powiedział Magnus i podszedł do drzwi.
- Gdzie? - Spytała Eva.
- Pewnego razu zaproszono mnie na przedstawienie teatralne. Wydaje mi się, że musicie to zobaczyć. - Eva spojrzała na Willa a ten kiwnął głową. Następnie cała czwórka ruszyła w stronę wielkiej sali gdzie były poustawiane krzesła a na scenie stało krzesło z wysokim oparciem i kajdankami przymocowanymi do niego.
- To tutaj urządzają swoje przedstawienia. Przyprowadzają człowieka i wysysają z niego krew. - Powiedział Magnus.
- Skąd ich biorą? - Spytała Eva.
- Są to złoczyńcy, bezdomni, prostytutki. Osoby za którymi nikt nie będzie tęsknił.
Will znalazł cztery wolne miejsca i wszyscy usiedli. Nie musieli długo czekać na to, by wampiry przyprowadzili człowieka. De Quincey przywitał gości i opowiedział im dlaczego ten człowiek się tutaj znajduje.
- Jak macie plan? - Zapytał Bane spoglądając na Eve.
- Musimy poczekać, aż pojawi się krew. Ty zabierasz Tessę i na tym twoje zadanie się kończy. - Odpowiedziała dziewczyna patrząc na scenę.
- Wydaje mi się, że potrafię więcej niż pilnowanie młodej dziewczyny. Mogę Wam się przydać. - Powiedział Magnus.
- Takie jest Twoje zadanie. Nie będziemy zmieniać planu tylko dlatego, że chcesz pobawić się w bohatera. Nikt nie może zobaczyć tutaj Camille, bo pomyślą, że to ona jest winna. - Odpowiedziała twardo Eva nawet na niego patrząc.
- No tak. Nocni Łowcy zawsze są bohaterami ale niech Wam będzie. Mam tylko nadzieję, że wiecie co robicie.
Nagle de Quincey podszedł do więźnia, podniósł worek, który miał zarzucony na głowę na tyle, by odsłonić jego szyję. Wampir rozciął mu szyję za pomocą pierścienia. Na jego szyi pojawiła się cienka, czerwona linia. De Quincey dotknął ranę dwoma palcami a następnie uniósł je do ust. Zebrane wampiry zaczęły jęczeć, ponieważ wyczuły zapach krwi.
- Magnusie, zabierz Tessę. - Powiedziała Eva. Tessa z niechęcią ruszyła w stronę wyjścia z Magnusem po tym jak zobaczyła jak Eva na nią patrzy. Dziewczyna zaczęła rozumieć jak czuł się Magnus, gdy nie pozwolono mu bardziej pomóc. To Nocni Łowcy są tutaj najważniejsi nie oni. Tessa była już przy wyjściu, kiedy Will wstał i wyjął z kieszeni fosfor. Spojrzała na scenę, gdzie de Quincey ściągnął więźniowi worek z głowy i jedyne słowo, które udało się wypowiedzieć to Nate.

Po chwili Tessa krzyknęła. Jednak to nie był zwykły krzyk. Dziewczyna wykrzykiwała słowa:
- Will, Eva zróbcie to! Już! - Eva spojrzała przerażona na Tesse. Will nie mając innego wyjścia nacisnął przycisk. Tessa zamknęła oczy w oczekiwaniu na rozbłysk białego światła, ale usłyszała jedynie głośny świst. Otworzyła oczy i zobaczyła, że pokój zaczyna wypełniać się ogniem. Chciała podbiec do Nathaniela ale Magnus ją zatrzymał. Tessa zaczęła się wyrywać ale usłyszała jak czarownik krzyczy jej do ucha:
- Nie możesz tam iść! Jesteś teraz wampirem, co oznacza, że spłoniesz jak papier! - Tessa spojrzała na wampiry i zobaczyła jak płoną, gdy tylko ogień ich dotyka. Jednak Tessa musiała dostać się do brata więc walczyła z Magnusem o to by ją puścił.
W czasie, gdy Tessa mocowała się z Magnusem Eva i Will walczyli z wampirami, które zorientowały się, że to oni spowodowali pożar i, że są Nocnymi Łowcami. Eva właśnie przebiła wampira nożem, gdy Will upadł u jej nóg a zakrwawiony wampir chciał go zabić. Dziewczyna nie zastanawiając się wbiła wampirowi nóż w miejsce, gdzie znajduje się serce.
Wampir zesztywniał i przewrócił się do tyłu. Will od razu wstał i podniósł swój miecz z podłogi. Nagle obok nich przebiegła Tessa. W ostatniej chwili Will złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Czemu nie jesteś z Magnusem?! - Krzyknął Will.
- Tam jest mój brat! Muszę się do niego dostać!
- Jedyne co teraz musisz to wrócić do Magnusa i stąd wyjść! - Wrzasnęła Eva i nagle wszyscy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. Do pomieszczenia wpadli Nocni Łowcy odziani w stroje bojowi, inni wchodzili do sali przez wielkie drzwi. Tessa wykorzystała chwilę nieuwagi u Willa i pobiegła do brata. Eva ujrzała w tłumie łowców Jema, który zbliżał się do nich. Will właśnie zabił kolejnego wampira, kiedy Jem do nich podszedł.
- Bałem się, że nie przyjdziecie.
- Mieliśmy nie zareagować, kiedy pomieszczenie wypełniło się ogniem? - Spytał Jem w momencie, gdy powalił wampira na ziemię. Jedyne na czym skupiała się Eva było to, żeby nie dać się zaskoczyć wampirom. Nie słyszała o czym rozmawiają Nocni Łowcy i wampiry. Nie to było dla niej najważniejsze.
Walka pomiędzy Nocnymi Łowcami a wampirami trwała. Niestety, straty były nie tylko po stronie wampirów ale także Nefilim.
Tessie udało się dotrzeć do brata ale ciężko było z nim nawiązać kontakt.
Will i Eva walczyli razem na scenie. Niedaleko nich był Jem. W pewnym momencie Will zauważył, że de Quincey próbuje zatopić swoje kły w szyi Tessy. Nie czekając długo odciągnął go od niej.
- Nocny Łowca. Od kiedy im pomagasz Camille? - De Quincey spojrzał wściekły na Tessę. Dziewczyna usłyszała dziwny dźwięk. Spojrzała na Willa i zobaczyła w jego dłoniach pistolet.
- Zostaw ją w spokoju, bo Cię zabiję. - Wampir zaśmiał się.
- Doskonale wiesz, że nie możesz mnie zabić tą zabaweczką. - Odrzekł.
- Jeżeli kula przejdzie przez serce to umrzesz. - Wampir skoczył na Willa, co spowodowało wypuszczenie broni przez Willa. Tessa podeszła i złapała ją ale nie wiedziała jak zabić wampira bez zranienia Willa. Nocny Łowca ugryzł przeciwnika w przedramię. Zaskoczony wampir odskoczył od niego. W tym samym momencie Tessa strzeliła. Niestety trafiła w ramię a nie w serce.
- Jeszcze po Ciebie wrócę Camille. - Powiedział de Quincey i uciekł. Kilku Nocnych Łowców pobiegło za nim ale nic to nie dało, ponieważ był za szybki.
- Eva! - Will usłyszał krzyk i spojrzał w stronę, gdzie ostatnio widział swoją parabatai. Stała tam nadal, jednak tym razem z nożem wbitym w serce. Dziewczyna spojrzała na niego i padła na ziemię. Will podbiegł do niej, złapał za rękę i nagle poczuł ogromny ból w miejscu gdzie znajdowała się runa parabatai a to mogło oznaczać tylko jedno. Eva umarła.

__________________________________________________
Sesja w końcu się skończyła a nawet wcześniej ale musiałam dokończyć rozdział. Jestem świadoma tego, że wiele fragmentów pokrywa się z oryginałem ale nie za bardzo wiedziałam jak to zmienić, aby było dobrze. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Przepraszam także za błędy:)

czwartek, 15 stycznia 2015

PRZEPRASZAM

Wiem, że obiecałam rozdział ale ....









Kiedy pisałam ostatnio, że dodam niedługo rozdział nie znałam wtedy jeszcze terminów egzaminów.
Mam trzy w jednym tygodniu, praktycznie dzień po dniu a do tego jeszcze dwa kolokwia z chemii i jedno z anatomii. 
Niestety na rozdział będziecie musieli poczekać, aż napiszę wszystkie egzaminy i poprawki.
Jeszcze raz przepraszam. 

niedziela, 4 stycznia 2015

Zapowiedź rozdziału XI

(...)Chcesz wiedzieć, że nie mogę spać, ponieważ cały czas myślę o Tobie i o tym co się stało tamtej nocy, kiedy było zebranie Rady? A może chcesz usłyszeć jak bardzo się boję o Ciebie, o to czy nic Ci się nie stanie dzisiaj na przyjęciu? Albo o tym jak bardzo chcę, żeby wszystko było normalnie, żebyśmy mogli ze sobą  normalnie porozmawiać , spędzić czas bez kłótni ale wiem, że jeżeli tak się stanie to będziesz w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie mam na myśli tego, co inni będą mówić o nas. Mam na myśli siebie samego, ponieważ to ja jestem dla Ciebie największym zagrożeniem. Dla Was wszystkich. Chcę, żebyś to w końcu zrozumiała, że musisz się trzymać ode mnie jak najdalej to możliwe ale kiedy walczymy musimy być razem i tylko wtedy. Co chcesz jeszcze usłyszeć?


Rozdział jest w trakcie pisania. Nie wiem kiedy dokładnie się pojawi ale się pojawi. Miał być w trakcie przerwy świątecznej ale nie dałam rady. Winą jest moje lenistwo, ponieważ kiedy człowiek wraca do domu na święta o nie ma ochoty na nic innego jak słodkie nic nie robienie. 
Ja tak właśnie spędziłam większość przerwy świątecznej. Drugą część wykorzystywałam na zrobienie wszystkiego co miałam zrobić na uczelnie ale i tak jeszcze wszystkiego nie zrobiłam.
Dlatego piszę jeszcze raz: Rozdział będzie ale nie wiem kiedy.
Przepraszam.

piątek, 12 grudnia 2014

Przepraszam

Przyznaję się, że całkowicie zapomniałam o blogu. Przypomniało mi się dopiero wczoraj na wykładzie. Niestety nie mam kiedy wstawiać rozdziałów, ponieważ studiuję i dwa przedmioty nie dają mi żyć, czyli chemia i anatomia.  Postaram się napisać coś w trakcie świąt ale nie obiecuję, ponieważ mam bardzo dużo nauki. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.

czwartek, 23 października 2014

Rozdział X

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY ALE NIE MIAŁAM CZASU SPRAWDZIĆ

Will po usłyszeniu tych słów postanowił poczekać na dziewczynę. Po kilku minutach Eva opuściła pomieszczenie. Widok Willa opierającego się o ścianę naprzeciwko gabinetu Charlott bardzo ją zaskoczył.
- Co tutaj robisz? – Spytała Eva. Dziewczyna wiedziała, że chłopak jest zły i to w dodatku na nią.
- No wiesz. Tak się przechadzam po Instytucie i słucham jak bardzo niektórzy żałują, że jestem ich parabatai. – Odrzekł z pogardą Will.
- To nie tak. Ja nie miałam tego na myśli.
- Nie miałaś tego myśli? A więc o co Ci chodziło? – Przerwał jej Will.
- Chodziło mi o to, że nie rozumiem Cię. Nie mogę zrozumieć dlaczego tak się zachowujesz. O tym mówiłam. Ty tylko mnie źle zrozumiałeś. – Eva starała wytłumaczyć się przed Willem, jednak kiepsko jej to wychodziło.
- Wiem co słyszałem. Powiedziałaś, że żałujesz, że jestem Twoim parabatai. Co się śmieszne. Ja staram się zapewnić Ci bezpieczeństwo co jest powodem mojego zachowania wobec Ciebie a ty mówisz takie rzeczy.
- Bezpieczeństwo, bezpieczeństwo i bezpieczeństwo. To jedyne co słyszę, gdy chcę z Tobą poważnie porozmawiać. Jak już mówiłam mam już tego dosyć. Nie chcę być bezpieczna za taką cenę.
- Nie obchodzi mnie to. Nie zmienisz mnie, musisz się z tym pogodzić. Jak coś Ci nie pasuje powiedz Charlott prawdę i będzie po problemie. – W tym momencie drzwi od gabinetu Charlott się otworzyły. Eva i Will spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli Charlott.
- Jaką prawdę? – Eva spojrzała na Willa i poszła do swojego pokoju. Kobieta spojrzała na Willa i dodała: - Czy jest coś o czymś powinnam wiedzieć?
- Nie. – Odrzekł Will i poszedł do siebie.

Tessa siedziała w salonie, gdy do pomieszczenia wszedł Jem. Tessa spojrzała na niego i się uśmiechnęła. Jem podszedł bliżej:
- Panno Gray, cieszę się, że Panią widzę.
- Ja też się cieszę, że Pana widzę, Panie Carstairs.
- O nie. Proszę do mnie nie mówić tak oficjalnie, jestem Jem.
- W takim razie, proszę do mnie się zwracać po imieniu. Jestem Tessa. Może usiądziesz? – Jem zajął miejsce obok Tessy.
- Przykro mi ale dżentelmen nie powinien mówić do damy po imieniu. – Tessa spojrzała na niego zaciekawiona.
- To dziwne, ponieważ do innych kobiet w tym domu zwracasz się po imieniu.
- Tak ale one są Nocnymi Łowcami, pomiędzy nami nie obowiązują takie reguły.
- A jak Nocni Łowcy odzywają się do Podziemnych? – Jem spojrzał w okno i podrapał się po karku.
- To zależy od Nocnego Łowcy i jego przekonań. – Odrzekł Jem.
- Spójrz na mnie. – Jem spojrzał na Tesse. – Jakich przekonań?
- Każdy Nocny Łowca ma swoje zdanie na temat Podziemnych, nie zawsze jest to miłe. Jednak nie powinnaś się tym martwić, ponieważ nie wiadomo do końca czy jesteś Podziemną. – Jem zmienił szybko temat. Tessa uśmiechnęła się do niego.
- Widzisz to nie takie trudne. – Jem spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
- O czym mówisz?
- Mówisz do mnie po imieniu. – Jem zaśmiał się, gdy to usłyszał.
Eva postanowiła wyjść na spacer po to by poukładać sobie wszystko. Przechodziła przez most, gdy poczuła, że ktoś jej się przygląda. Odwróciła się i ujrzała Gabriela Lightwooda, który był oddalony od niej o jakieś pół metra.
- Pan Gabriel. Co Pan tutaj robi? – Chłopak podszedł do niej i złożył pocałunek na jej dłoni.
- Panno Evo miło mi Panią widzieć. Odpowiadając na Pani pytanie jestem tu, ponieważ potrzebowałem spaceru.
- To tak jak ja. – Odrzekła Eva.
- Może się przejdziemy? – Zaproponował Gabriel a Eva przytaknęła. Po chwili Gabriel ponownie się odezwał:
- Chciałbym Panią przeprosić za to co się stało ostatnio. Wierzę, że mogła Pani się poczuć trochę niezręcznie.
Eva zaśmiała się po usłyszeniu jego słów i po chwili dodała:
- Trochę? To było okropne. Pana ojciec i Willa. Oni byli okropni. – Eva zauważyła, że zmierzają do opuszczonej części Londynu.
- Wiem i właśnie dlatego chciałbym przeprosić. Nie mówię w imieniu mojego ojca ale w moim. On nigdy nie przeprasza.
- Domyśliłam się. – Eva rozejrzała się po okolicy i dodała: - Gdzie idziemy? – Gabriel uśmiechnął się, chwycił Eve za rękę i odrzekł: - Już niedaleko. – Następnie zaciągnął ją w pustą i ciemną alejkę. Eva zaczęła się wyrywać, jednak chłopak był od niej silniejszy.
- Puść mnie! Puszczaj! – Eva krzyczała mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy. Gabriel pchnął ją na najbliższą ścianę i przysunął się do niej tak, że nie mogła się wydostać. Eva szarpała się ale to powodowało odczuwanie przez nią większego bólu.
- Gabriel puść mnie! – Chłopak pogłaskał ją po policzku na co ona się zatrzęsła.
- Nie mam takiego zamiaru. Nie wiem czy wiesz ale parę miesięcy temu spotkałem Willa, który złożył mi interesującą propozycję. – Mówił to rozrywając jej suknię. – Chciał, abym się z nim założył o to, że zaciągnie Cię do łóżka. Nie powiem, zdziwiła mnie ta propozycja. W końcu jesteście parabatai a to by było poważne złamanie prawa. – Dziewczyna poczuła łzy na swoich policzkach. Nie lubiła płakać, nie lubiła okazywać swoich słabości. – Jednak oferta była dla mnie niesamowita. – Kontynuował. – Miałem dość Twojego zachowania. Wysyłałaś mi sygnały ale do niczego nie doszło. Zgodziłem się na zakład. Willa nagrodą miała być moja siostra a moją ty. Kiedy Will nie zgłosił się do mnie po odbiór nagrody wiedziałem, że nie podołał zadaniu a ty teraz należysz do mnie. Nie chciałem od razu tego zrobić. Czekałem na odpowiedni moment. Śledziłem Cię. Czekałem, aż będziesz sama i nareszcie dzisiaj po miesiącach oczekiwać wyszłaś z Instytutu zupełnie sama, nawet nie masz ze sobą broni. – Chłopak przybliżył swoją głowę do jej tak, ze ich usta dzieliła teraz tylko małą odległość. Eva spojrzała w bok i zobaczyła kawałek drewna. Gabriel, który był zajęty dobieraniem się do jej gorsetu nie zauważył, że dziewczyna sięga po gałąź. Eva nie czekając uderzyła z całej siły Gabriela w głowę. Chłopak pod wpływem uderzenia odsunął się od niej, dzięki czemu dziewczyna mogła uciec. Eva nie zastanawiając się ruszyła w stronę Instytutu. Biegła jak najszybciej. Nie zwracała uwagi na ludzi, którzy jej się przyglądali albo zostali przez nią potrąceni. Po kilkunastu minutach dziewczyna w końcu zobaczyła Instytut. Chwilę później Eva opierała się o drzwi wejściowe. Spojrzała przed siebie i zobaczyła rozmawiających Willa i Thomasa. Kiedy oni na nią spojrzeli na ich twarzach można było zauważyć zaskoczenie. Will podbiegł do niej a Eva zapominając o wcześniejszym incydencie przytuliła się do niego.
- Co się stało? – Zapytał Will, jednak nie uzyskał odpowiedzi.
- Powinienem iść po Panią Branwell. – Odrzekł Thomas.
- Nie! Proszę Cię. – Eva się odezwała. Mężczyzna przytaknął i odszedł.
Will zwrócił się do dziewczyny:
- Opowiedz mi o tym co się stało.
- Dobrze.
Eva siedziała na łóżku w pokoju Willa. Była sama, ponieważ chłopak poszedł po jakąś suknię do jej pokoju. Eva spojrzała na szafkę nocną i zobaczyła tam swoją książkę. Już chciała ją chwycić ale drzwi otworzyły się w tej samej chwili. Will wszedł do pokoju niosąc jej fioletową suknię. Położył ubranie obok niej na łóżku i wyszedł z pokoju dając jej czas na przebranie. Nie mając innego wyjścia Eva zaczęła się przebierać. Po kilku minutach otworzyła drzwi a Will wszedł do środka. Eva usiadła na łóżku a chłopak zaczął rysować jej iratze.
- Powiesz mi w końcu co się stało? – Zapytał Will. Eva spojrzała na niego i zaczęła mu opowiadać o wszystkim co zrobił jej Gabriel. Kiedy Eva skończyła Will przez chwilę siedział cicho a następnie poderwał się z miejsca i krzyknął, że zabije Gabriela. Eva złapała go za rękę i zmusiła go do ponownego zajęcia miejsca na łóżku.
- Nie rób głupstw. – Wyszeptała.
- Mam nie robić głupstw?! Czy ty słyszysz co mówisz?! Ten kretyn chciał Cię skrzywdzić a ty każesz mi być grzecznym! Straciłaś rozum?! – Will spojrzał na Eve, która miała łzy w oczach. – Przepraszam, nie powinienem był tego mówić ale skręca mnie w środku na samą myśl, że ten dupek mógł Cię dotykać. Przeprasza. – Will objął ją ramionami. Siedzieli tak do czasu, aż Will zorientował się, że Eva zasnęła. Następnie ułożył ją na łóżku i przykrył narzutą. Wstał z łóżka, spojrzał na nią i opuścił pokój. Po chwili stał pod pokojem Jema. Już miał zapukać, kiedy usłyszał za sobą damski głos:
- Pan Herondale, witam. – Will odwrócił się i ujrzał Tesse. Uśmiechnął się do niej i odrzekł:
- Witam, Panienko Gray. Cieszę się, że widzę Panią szczęśliwą. – Tessa spojrzała w dół, po to by Will nie ujrzał rumieńców, które pojawiły się na jej twarzy po jego słowach. Tessa nie wiedziała co się z nią dzieje. Nigdy nie czuła się tak w towarzystwie żadnego mężczyzny.
- Ja także cieszę się, że Pana widzę. Szukasz Jema?
- Tak, nie widziałaś go?
- Panicz Carstairs jest w bibliotece. Powiedział, że musi znaleźć bardzo ważną książkę. - Odpowiedziała Tessa.
- Dziękuję. - Odrzekł Will i odszedł w kierunku biblioteki zostawiając Tesse samą na korytarzu.
Kiedy Eva się obudziła zauważyła, że jest już wieczór. Usiadła na łóżku i zrzuciła z siebie koc, który zarzucił na nią Will. Eva rozejrzała się po pokoju i zorientowała się, że jest sama. Will gdzieś zniknął a to mogło oznaczać tylko i wyłącznie kłopoty.
Jem przeglądał książkę, kiedy do biblioteki wszedł Will. Nocny Łowca spojrzał na swojego przyjaciela, który był strasznie wściekły.
- Co jest? - Jem spytał Willa, który podszedł do biurka i wbił w nie sztylet. - Wiesz, że Charlott będzie wściekła kiedy to zobaczy? - Jem spojrzał na Willa, który nie wyglądał jakby go to interesowało.
- Muszę go zabić! - Krzyknął Will.
- Kogo? - Jem spojrzał na swojego przyjaciela uważnie.
- Gabriela Lightwooda. - Słowa wypowiedziane przez Willa, bardzo zdziwiły Jema. Chłopak wiedział, że ta dwójka za sobą nie przepada ale nie sądził, że aż tak bardzo.
- A co takiego zrobił Gabriel?
- Próbował zgwałcić Eve. - Jem nie wiedział co powiedzieć. Spodziewał się wiele po Gabrielu ale nie czegoś takiego. Widocznie syn musiał wziąć przykład z ojca.
- Dlaczego?
- Przeze mnie. - Odpowiedział Will.
Eva opuściła pokój Willa w celu odnalezienia chłopaka. Dziewczyna przeszukała każdy zakamarek Instytutu i nigdzie go nie odnalazła. Eva zmierzała właśnie do swojego pokoju, kiedy zauważyła Tessę wychodzącą ze swojego pokoju. Zmiennokształtna spojrzała na blondynkę i się uśmiechnęła.
- Evo, idziesz może na kolację? - Dziewczyna przez wszystkie wydarzenia zapomniała, że jest to już pora kolacji, a także, że jej nieobecność na posiłku zdenerwuje Charlott ale Eva miała inne rzeczy na głowie.
– Jeszcze nie Tesso. Nie widziałaś może Willa?
- Kiedy go ostatnio widziałam, szukał panicza Jema. Powiedziałam mu, że jest w bibliotece więc najprawdopodobniej właśnie tam się udał. - Odpowiedź Tessy nie pomogła za bardzo dziewczynie, ponieważ już była w bibliotece i nikogo tam już nie zastała. - Czy coś się stało? - Tessa dodała, gdy Eva zobaczyła, że Eva wygląda na zmartwioną.
- Stało się coś złego. Proszę Cię, przypomnij sobie czy Will coś jeszcze mówił albo może ty coś zauważyłaś, może wiesz gdzie chłopcy się udali. - Eva była pewna, że ich zniknięcie nie przyniesie niczego dobrego a tylko same kłopoty.
- Wiem, że Will był bardzo zdenerwowany i, że bardzo chciał się zobaczyć z Jemem. - Tessa zawahała się na chwilę i po chwili dodała. - Kiedy wracałam od Charlott przechodziłam obok biblioteki. Przypadkowo usłyszałam, że chłopacy wspominali imię Thomasa. Nie wiem co to mogło oznaczać ale może Ci to pomoże. - Słowa wypowiedziane przez Tessę zadziałały na Eve jak kubeł zimnej wody. Jeżeli Will i Jem wspomnieli imię Thomasa, to może oznaczać tylko jedno. Will chce się zemścić na Gabrielu i dodatkowo wciągnął w to Jema.
Tessa spojrzała na Eve i zapytała:
- Wszystko w porządku? - Eva spojrzała na Tessę i odrzekła:
- Musisz mi pomóc. Masz powiedzieć Charlott, że położyłam się spać i nie mogę zejść na kolację. - Eva ruszyła w stronę wyjścia z Instytutu, kiedy Tessa zdążyła się odwrócić za nią i krzyknąć:
- A ty gdzie idziesz? - Eva nie zatrzymując się odpowiedziała.
- Ratować czyjeś nędzne życie.
Eva wybiegła przed Instytut i tak jak się spodziewała nie zobaczyła tam powozu. Do rezydencji Lightwoodów było za daleko by iść na pieszo więc pobiegła do stajni z nadzieją, że Thomas nie zaprzęgł do powozu obu koni a tylko jednego. Kiedy Eva weszła do pomieszczenia zobaczyła, że jeden z koni ciągle jest w środku. Dziewczyna nie czekając zbyt długo przyszykowała konia do jazdy i ruszyła w stronę domu Nocnych Łowców.
-Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Doskonale wiesz, że nie będzie już odwrotu?- Jem spojrzał na przyjaciela, który od początku podróży wpatrywał się w okno i nic nie mówił.
- Tak. Gabriel Lightwood zapłaci za swoje grzechy. Mogłem mu wiele wybaczyć ale na pewno nie to. To zasługuje na karę i to na najwyższą. - Odrzekł Will nie spojrzawszy nawet na towarzysza.
- Według mnie powinieneś pomyśleć o tym co poczuje Eva, gdy dowie się co zrobiłeś. Nie będzie zadowolona z tego, że będziesz musiał najprawdopodobniej udać się do Cichego Miasta. - Nagle powóz się zatrzymał a Thomas oznajmił koniec podróży. Will wyskoczył z powozu a Jem razem z nim. Oboje stanęli przed drzwiami do domu Gabriela.
- Możesz mi wyjaśnić jak chcesz się dostać do środka? - Jem spytał Willa.
- Normalnie, zapukam. - Odrzekł Will ze spokojem w głosie. Jem nie widział czy kolega mówi poważnie czy się z niego naśmiewa.
- Chcesz mi powiedzieć, że zapukasz do drzwi a jak ktoś się Ciebie zapyta po co tutaj jesteś to tak bez niczego powiesz, że chcesz zabić Gabriela?
- Oczywiście, że nie powiem o tym, że chcę go zabić. Powiem im tylko, że ja i Gabriel musimy porozmawiać w bardzo ważnej sprawie. Pomyśl Jem, przecież nie mógłbym zdradzić im swojego planu. To byłoby bardzo nierozsądne z mojej strony. - Jem nie wiedział czy Will zachowuje się tak specjalnie czy tylko stara się ukryć swoje nerwy ale miał już dość jego zachowania.
- Według Ciebie nierozsądne jest zdradzanie swojego planu a cały plan nie jest dla Ciebie nierozsądny?
Will odwrócił się do przyjaciela i powiedział:
- Przestań gadać albo zrobię to wszystko bez Ciebie. - Po tym Will zapukał do drzwi rezydencji. Po chwili drzwi otworzyła mu służąca.
- Dobry wieczór. W czym mogę panom pomóc?
- Chcielibyśmy się zobaczyć z Gabrielem Lightwoodem. - Odrzekł Will.

Po pewnym czasie Eva dotarła pod posesję Lightwoodów, jednak bała się tego, że zbyt późno przybyła i Will zdążył już się rozprawić z Gabrielem. Eva zeszła z konia, podbiegła do drzwi wejściowych i zapukała. Po chwili drzwi zostały otworzone przez kobietę w średnim wieku, która zmierzyła Eve wzrokiem. Nie zdziwiło to dziewczyny, ponieważ była świadoma tego jak właśnie wygląda po całym dniu.
- W czym mogę panience pomóc? - Zapytała kobieta.
- Chciałabym porozmawiać z Panem Gabrielem Lightwoodem. - Odrzekła Eva.
- Przykro mi ale panicz Gabriel wyszedł z innymi Nocnymi Łowcami. - Eva przeraziła się na te słowa.
- Jakimi innymi Nocnymi Łowcami?
- Było ich dwóch. Jeden czarnowłosy a drugi miał takie dziwne srebrne.- Kiedy kobieta odpowiedziała, Eva wiedziała, że nie wróży to nic dobrego.
- Proszę mi powiedzieć czy dawno wyszli albo może wie Pani gdzie się udali?
- Przyszli jakieś pół godziny temu i poszli nad staw z tyłu posiadłości.
- Dziękuję. - Odrzekła Eva i pobiegła na tyły domu. Miała nadzieję, że nie będzie za późno. Nie zależało jej na Gabrielu tylko na Willu i Jamesie. Nie chciała aby z jej powodu spędzili resztę swojego życia w Cichym Mieście.
Kiedy Eva była już z tyłu domu usłyszała krzyk. Pobiegła jak najszybciej w tamtą stronę prosząc Boga by nie było za późno.
Will ponownie uderzył Gabriela w twarz. Nocny Łowca upadł na ziemię łapiąc się za swój nos. Will złapał go za kołnierz koszuli, podniósł go i rzucił na drzewo.
- Jak się teraz czujesz? Na początku mówiłeś, że wyśmienicie a jak teraz? Dalej cudownie? - Will był wściekły. Nie myślał racjonalnie. Kierowała nim żądza zemsty. Will chciał aby Gabriel cierpiał tak jak Eva albo jeszcze gorzej. Jem nie starał się zatrzymać przyjaciela, ponieważ wiedział, że do bez sensu dopóki Gabriel żyje.
- Dlaczego mnie krzywdzisz? To wszystko Twoja wina. Gdybyś tylko nie zaproponował tego zakładu wszystko byłoby dobrze. Ja bym się starał o Eve w tradycyjny sposób a ty byś nic nie wiedział. - Słowa chłopaka jeszcze bardziej zdenerwowały Willa. Herondale nie czekając ponownie uderzył go pięścią w twarz a także kolanem w brzuch tak, że Gabriel się zgiął pod wpływem bólu.
Nagle Will usłyszał krzyk. Damski krzyk. Znajomy krzyk. Will odwrócił się i zobaczył swoją parabatai, która stała od niego oddalona o jakieś 50 metrów.
- Co ty tutaj robisz?! Miałaś leżeć! - Will krzyknął na dziewczynę.
- Co ja tutaj robię?! A co wy robicie?! Katujecie go jak psa! - Will spojrzał na Eve zaskoczony.
- Masz do mnie pretensje o to co mu robimy?! Przecież Cię skrzywdzi! Mam mu za to podziękować? - Gabriel chciał wykorzystać chwilę nieuwagi i uciec ale Will to zauważył i znowu kopnął go w brzuch.
- Jeszcze nie skończyłem! - Odrzekł Will.
- Właśnie, że skończyłeś! Zostawisz tutaj Gabriela i wracasz ze mną do domu. Oboje. - Eva spojrzała pierwszy raz tej nocy na Jema.
- Chcesz, żebym go tutaj zostawił żywego. Dobrze wiesz, że jak tylko dotrze do domu to opowie o wszystkim ojcu i wtedy będziemy mieli kłopoty.
- Mogłeś o tym pomyśleć znacznie wcześniej a nie teraz. A co do Gabriela to wydaje mi się, że jest na tyle mądry by nie mówić o tym co się tutaj stało nikomu, ponieważ tego pożałuje. Dobrze mówię? - Eva spojrzała na chłopaka, który leżał zakrwawiony na ziemi. Chłopak pokiwał tylko twierdząco głową i spuścił wzrok. - Idziemy. - Rzuciła Eva i ruszyła w stronę wyjścia z posesji. Kiedy zauważyła, że chłopacy za nią nie idą odwróciła się i dodała:
- Dwa razy nie będę powtarzać albo idziecie albo idę po Benedicta. - Jem spojrzał na Willa, który z zaciśniętymi dłońmi przyglądał się leżącemu na ziemi Gabrielowi.
- Idziemy? - Spytał Jem. Will spojrzał na niego, przytaknął głową i ruszył za swoją parabatai. Jem nie czekając ruszył za nim. Nocny Łowca wiedział, że to jeszcze nie koniec tej nocy a podróż do domu będzie straszna.
Eva stała przy powozie razem z Thomasem, który właśnie skończył przypinanie drugiego konia do powozu. Chwilę później dołączyli do nich Jem i Will. Trójka Nocnych Łowców wsiadła w ciszy do powozu a następnie Thomas ruszył w stronę Instytutu. Przez pewien czas nikt się nie odzywał ale Will nie mógł już wytrzymać w tej ciszy:
- Dlaczego to zrobiłaś? - Eva spojrzała na niego zaskoczona.
- Co zrobiłam? Uratowałam Ci życie? O to Ci chodzi?
- Uratowałaś życie Gabrielowi a nie mi. O to mi właśnie chodzi. Nie powinnaś go żałować a tym bardziej nie po tym co Ci zrobił!
- Czy ty nie rozumiesz, że gdybyś go zabił to resztę życia spędziłbyś w Cichym Mieście, przy okazji wciągając w to Jema. - Will spojrzał na przyjaciela, który przysłuchiwał się rozmowie i nie próbował nawet się wtrącić dopóki nie będzie to potrzebne.
- Zrozum mnie, że musiałem mu coś zrobić za to co on zrobił Tobie. Gdybym to tak zostawił tej kretyn pomyślałby, że jestem tchórzem i, że nie potrafię obronić własnej parabatai a co dopiero obcych dla mnie ludzi. - Eva spojrzała na niego uważnie. Wiedziała, że Will nie kłamie. Nie powinna się na niego złościć, ponieważ chciał jej bronić ale z drugiej strony nie pomyślał co by się stało, gdyby go zabił a ktoś by się dowiedział, że to on. Po chwili ciszy Eva w końcu się odezwała:
- Sądzę, że przez pewien czas nie powinniśmy wracać do tego tematu a za to skupić się na jutrzejszym balu u de Quinceya. - Odparła spokojnie.
- Całkiem o nim zapomniałem. - Powiedział Jem.
- Ja też. - Dodał Will. - Dalej sądzę, że nie powinnaś zgadzać się na propozycję Camille ale zgaduję, że nie zmienisz zdania? - Eva spojrzała się na Will i pierwszy raz tego wieczoru szczerze się uśmiechnęła:
- Oczywiście, że nie.
Tessa siedziała w swoim pokoju, kiedy do pokoju weszła Sophie.
- Powinna się panienka już położyć. Jutro ważny dzień a Pani musi się wyspać. - Tessa spojrzała na nią i się do niej uśmiechnęła.
- Wiem o tym. Jednak za bardzo się martwię, żeby iść spać. - Odrzekła Tessa.
- A czym panienka się martwi? - Spytała Sophie przygotowując Tessie łóżko do spania.
- Spotkałam na korytarzu Eve. Była bardzo zdenerwowana kiedy powiedziałam jej co usłyszałam podczas rozmowy Jema i Willa. Pobiegła za nimi i jeszcze nie wróciła, tak samo jak chłopcy.
- Nie musi się panienka martwić. To nie pierwszy raz kiedy Eva denerwuje się na Willa. Musisz się do tego przyzwyczaić.
- Naprawdę? Jest, aż tak źle? - Tessa spojrzała na Sophie zaciekawiona. Dziewczyna wiedziała, że pomiędzy nimi nie jest cudownie ale nie wiedziała jak bardzo jest źle.
- Will jest bardzo dziwnym człowiekiem. Niby troszczy się o ludzi ale ich odpycha. Często jest tak, że pozwala, żeby Eva się do niego zbliżyła, ich kontakty się poprawiły a potem nagle staje się dla niej nieprzyjemny i ją odpycha. On ją świadomie rani ale nic z tym nie robi. Bardzo często się kłócą. Kiedy Pani Branwell miała dość ich kłótni, powiedziała im, że ich rozdzieli a musi panienka wiedzieć, że dla parabatai nie ma nic gorszego niż rozłąka do końca życia. Oni są połączeni specjalną więzią, której nie można zerwać. Jednak to nie jest tak, że tylko Will jest winny. Eva też czasami zachowuje się źle w stosunku do niego ale nie tak źle jak on do niej i oczywiście o wiele rzadziej. - Powiedziała Sophie.
- Nie wiedziałam, że oni się tak zachowują. Nikt nie próbował z nimi porozmawiać? Wytłumaczyć im, że te kłótnie do niczego dobrego nie doprowadzą. - Sophie, która rozpalała teraz ogień w kominku spojrzała na Tessę zmieszana i szybko powiedziała:
- Nie wiem, ponieważ to nie moja sprawa, tak samo jak i panienki. Jeżeli chcesz się czegoś dowiedzieć powinnaś się spytać Willa albo Evy. Oni powinni Ci o tym powiedzieć. - Słowa wypowiedziane przez Sophie bardzo zdziwiły Tessę, ponieważ jeszcze chwilę temu dziewczyna mówiła o wszystkim bez żadnego problemu a teraz nie chce już nic powiedzieć. Jednak Tessa stwierdziła, że nie będzie naciskać. Jeżeli Sophie będzie chciała jej o tym powiedzieć to powie a jak nie to nie.

Charlott przeglądała papiery dotyczące de Quinceya, kiedy do jej gabinetu wszedł jej mąż – Henry. Charlott spojrzała na niego zaskoczona, ponieważ on nigdy nie przychodził tutaj sam z siebie. Zawsze musiała go o to prosić.
- Coś się stało Henry? - Charlott odłożyła papiery na biurko i dokładnie mu się przyjrzała. Na jego twarzy zauważyła zmęczenie. Pewnie znowu przez cały czas pracował w laboratorium – pomyślała. Jednak oprócz tego spostrzegła coś jeszcze. Było to zmartwienie. Henry bardzo rzadko się martwił. Najczęściej przesiadywał w swojej pracowni i tam spędzał całe dnie nie interesując się za bardzo tym co dzieje się w Instytucie.
- Martwię się jutrzejszym balem. Według mnie to zbyt niebezpieczne. - Charlott musiała mu przyznać rację. Przez cały czas myśli o tym co mogłaby zrobić aby zmusić Eve do zmiany decyzji ale niestety nie przyszedł jej do głowy żaden sensowny pomysł.
- Ja też , jednak nic nie możemy zrobić. Eva postanowiła wziąć udział w całej akcji, Tessa tak samo. Wiadomo, że jeżeli idzie Eva to Will także. A Jem? Oboje wiemy, że chce on być traktowany normalnie a nie jak chora osoba. Wydaje mi się, że jednak nic nie możemy zrobić. Musimy się modlić aby wszystko poszło zgodnie z planem. - Henry spojrzał na swoją żonę i głęboko westchnął.
- Czasami się zastanawiam jak to jest pomiędzy Willem a Evą. - Charlott spojrzała na niego zaskoczona, ponieważ nie sadziła, że Henry może coś zauważyć.
- Co masz na myśli?
- Oboje wiemy, że Will i Eva mają ze sobą bardzo ciężkie stosunki. Pomimo bycia parabatai ciągle się kłócą ale jak jest potrzeba to jedno z ich jest w stanie obronić drugiego. Tak jak zrobił to Will podczas tej kłótni z Benedyktem. Nigdy nie sądziłem, że Will będzie w stanie zrobić coś takiego dla Evy a jednak.
- Wydaje mi się, że ta dwójka jeszcze nie raz nas zaskoczy. - Odrzekła Charlott.
- Oby pozytywnie. - Dodał Henry.  

sobota, 27 września 2014

Dodatek

WIEM, ŻE TO NIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ALE NIESTETY NIE MOGĘ GO NAPISAĆ. OD DWÓCH MIESIĘCY STOJĘ W MIEJSCU I NIC. WŁAŚNIE DLATEGO DODAJĘ WAM TĄ KRÓTKĄ NOTKĘ, KTÓRA OPISUJE CO POWINNO DZIAĆ SIĘ DALEJ W MOIM OPOWIADANIU.
Eva weszła do knajpy, w której miała się spotkać ze starym przyjacielem - Magnusem Banem. Dziewczyna nie wiedziała po co zadzwonił do niej Magnus, jednak twierdził, że to sprawa życia i śmierci. Eva rozejrzała się po lokalu w poszukiwaniu swojego przyjaciela. Magnus siedział przy oknie i spoglądał na ulicę. Eva podeszła do stolika i zajęła miejsce naprzeciwko niego. Mężczyzna spojrzał na nią i  uśmiechnął się na jej widok.
- No to co to za sprawa życia i śmierci, która nie mogła poczekać do końca mojej podróży po Australii. - Eva spojrzała na Magnusa lekko zaciekawiona. Trochę zdziwił ją telefon od jej przyjaciela, ponieważ Magnus nigdy się tak nie zachowywał. Na pewno mężczyzna miał swoje dziwne zwyczaje ale w końcu czego spodziewać się po czterystu letnim czarowniku. Własnie dlatego Eva nie zwracała szczególnej uwagi na jego zachowanie ale w tonie jego głosu, gdy rozmawiali przez telefon wyczula, że stało się coś złego.
- Chciałem zjeść z Tobą pizzę. - Eva spojrzała na niego zszokowana. Nie mogła uwierzyć w to, że Magnus ściągnął ją tutaj tylko po to by zjeść pizzę. Czarownik wiedział doskonale jak jego przyjaciółka nie lubiła wracać do Nowego Jorku więc na pewno nie ściągał by jej tutaj tylko po to.
- Magnusie. Oboje wiemy, że nie zaprosiłeś mnie do siebie tylko po to by zjeść tą przeklętą pizzę. Powiedz mi prawdę. - Magnus spojrzał na Eve zakłopotany.
- Nic się nie stola. po prostu chciałem Cię zobaczyć. Sprawdzić jak się czujesz po tych wszystkich wydarzeniach.
- Jakich wydarzeniach? - Zapytała Eva.
- Chodzi mi o to co się stało z Willem. - Eva nie rozumiała o czym mówił do niej Magnus, ponieważ sprawa z Willem była już dawno nieaktualna.
- Magnusie, Will jest martwy więc nie wiem po co znowu o tym mówisz. - Odrzekła Eva.
- Jesteś pewna, że Will nie żyje? W końcu twoja runa parabatai nigdy nie wyblakła.  - Eva zaczęła się wściekać na przyjaciela, ponieważ nie lubiła kiedy ten wracał  do dawnych wydarzeń.
- Tak Magnusie, jestem pewna, że William Herondale nie żyje od  stu trzydziestu lat! - Eva rozejrzała się po knajpie. Na szczęście nikt jej  nie usłyszał a nawet jeżeli tak to nikt nie wziął jej słów na poważnie. Przynajmniej  miała taką nadzieję.
- Przepraszam. - Opowiedział Magnus automatycznie. Eva zauważyła, że odkąd pojawiła się w knajpie Manus jest zamyślony. Eva położyła swoją dłoń na jego i powiedziała:
- Powiedz mi prawdę, powiedz mi co się stało. - Magnus spojrzał na nią wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Zerwałem z chłopakiem.
- Jak nie ten to inny, przecież sam tak ciągle powtarzasz. - Eva spojrzała na niego rozbawiona ale Magnusowi nie było do śmiechu.
- To nie tak. Tym razem było inaczej. Zupełnie inaczej. Myślałem, że to coś poważnego. Miałem nadzieję, że on nie złamie mi serca. Miałem nadzieję, że Alexander Lightwood nie złamie mi serca. - Eva na słowa Magnusa zakrztusiła się napojem, który pila. Dziewczyna spojrzała na niego zszokowana.
- Magnusie Bane , chyba nie chcesz mi powiedzieć, że umawiałeś się z Nocnym Łowcą i to w dodatku potomkiem Cecily Herondale i Gabriela Lightwooda, czyli moich przyjaciół?
- Od kiedy Gabriel był Twoim przyjacielem? - Magnus chciał rozluźnić sytuacje ale wiedział, że za późno. Eva obiecała, że będzie pilnować wszystkich potomków swoich dawnych przyjaciół a dopuszczenie do tego, żeby stary, zdemoralizowany czarnoksiężnik sprowadzał na złą drogę jednego z potomków Cecily i Gabreila było niewybaczalne.
- Jak mogłeś?! Ja rozumiem, że masz swoje dziwne upodobania ale dziecko, czyś ty do końca zwariowałeś? - Eva starała się nie podnosić głosu ale było jej ciężko, gdy dowiedziała się prawdy.
- Alexander ma już skończone osiemnaście lat więc nie popełniłem żadnego błędu. No może tylko jeden. Nieszczęśliwie się zakochałem. - Eva spojrzała na Magnusa i nie wiedziała czy ma być na niego zła czy mu współczuć. Dziewczyna wiedziała, że Magnus miał wielu partnerów i partnerek ale rzadko wyznawał komuś miłość. Dotychczas zrobił to tylko trzy razy, razem z Nocnym Łowcą.
- Co zrobił Ci Alexander? - Magnus spojrzał na nią zszokowany, ponieważ dziewczyna już na niego nie krzyczała i uśmiechnął się do niej.
- Knuł za moimi plecami z Camille.
- Z Camille? Z Camille Belcaur?
- Dokładnie z tą samą. Z moją byłą miłością. - Eva nie wiedziała jak ma zareagować. Nigdy nie lubiła wampirzycy. Oczywiście miała ku temu swoje powody. Według niej Camille jest winna śmierci jej parabatai ale na prośbę Magnusa starała się ją omijać przez te wszystkie lata.
- A o czym spiskowali? - Zapytała Eva.
- Alec chciał mi odebrać moją nieśmiertelność. - Eva spojrzała na Magnusa i nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
- Przecież odebranie Ci nieśmiertelności to skazanie Cię na pewną śmierć. Masz czterysta lat Magnusie, czy Alec nie wiedział, że to Cię zabije?
- Właśnie nie. Najprawdopodobniej moja ukochana przyjaciółka Camille mu o tym nie wspomniała. Ja sam także mu o tym nie powiedziałem. Kiedy dostałem wiadomość od Camille o tym, że się spotykają od razu poszedłem przez wskazane przez nią miejsce i nakryłem go. Oczywiście Alec starał się wytłumaczyć ale dla mnie jego zachowanie było niewybaczalne. Twierdził, że to moja wina, ponieważ nigdy mu nic o mnie nie mówiłem. Miałem przed nim za dużo tajemnic ale o czym miałem mu powiedzieć? O tym jak moja matka zmarła, gdy dowiedziała się kim jestem a może o tym jak mój ojciec starał się mnie utopić a ja go zabiłem. Już wiem powinienem powiedzieć mu kto jest moim prawdziwym ojcem.
- Magnusie to nie ma sensu. Ja wiem, że strata kogoś kogo się kocha bardzo boli ale musisz się wziąć w garść. Rozumiem, że młody Lightwood Cię skrzywdził ale chyba to jest ich przeznaczenie. Najpierw Benedykt, potem Gabriel a teraz Alexander. Postaraj się zapomnieć. Zrób to o co poprosiłeś mnie po śmierci Willa. Zapomnij. - Magnus spojrzał na Eve i zadał to pytanie, którego Eva od zawsze się obawiała.
- A ty zapomniałaś? - Eva dotknęła łańcuszka, który wisiał na jej szyi już od ponad stu trzydziestu lat.
- Nie ale staram się. Will nie żyje i nic tego nie zmieni.
- Jedno mnie zastanawia. - Eva spojrzała na niego zaciekawiona. - Skoro Will nie żyje to dlaczego Twoja runa parabatai nie wyblakła tak jak to powinno się stać?
- Nie mam pojęcia ale wszyscy w Clave oficjalnie poświadczyli jego śmierć więc nie ma co do tego wracać.