poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział VII

Od momentu, gdy Eva i Will zgodzili się udawać przed wszystkimi, że ich stosunki się poprawiły minęły trzy miesiące. Charlott nie chciał im od razu uwierzyć, jednak po paru tygodniach nabrała się. Reszta domowników nie podejrzewała ich o oszustwo. Jedynie Jem znał całą prawdę, ponieważ Will często prosił go o poradę. Pomiędzy dwójką parabatai nie dochodziło już do takich sytuacji jak, wtedy w sali trentowej. Oczywiście kłócili się przez cały  czas ale próbowali ukryć to przed resztą. Jem dołączył do nich i razem z nimi polował na demony.
Pewnego, zimowego popołudnia  do salonu, gdzie siedzieli Will, Eva i Jem wbiegła Charlott. Nastolatkowe spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Musicie się przebrać i jak najszybciej iść do Mrocznych Sióstr. – Wszyscy spojrzeli na nią zszokowani.
- Do Mrocznych Sióstr? Po co? – Spytała się Eva.
- Właśnie się dowiedzieliśmy, że jest tam przetrzymywana jakaś dziewczyna. Henry już jest w drodze ale będzie potrzebował pomocy. Wiem, że nie byliście jeszcze na żadnym polowaniu na demony ale nie mamy innego wyjścia. Ja sama dużo nie pomogę. Jedyne co mogę zrobić to powiadomić Cichych Braci, że będą potrzebni.
- Kiedy Henry wyszedł? – Spytał się Will wstając. W jego ślady poszli Jem i Eva.
- Dziesięć minut temu. Wiem, że potrzebujecie czasu na przebranie. Evo, Sophie już czeka u Ciebie w pokoju, żeby Ci pomóc. Mam nadzieję, że za jakieś piętnaście minut będziecie gotowi. Henry pilnuje okolicy, próbuje znaleźć wejście tak, żeby nikt Was nie zauważył.
- Będziemy nawet szybciej. – Powiedział Will i cała trójka opuściła salon i skierowała się do swoich pokoi. Po nie całych dziesięciu minutach cała trójka przemierzała już ulice Londynu. Musieli przejść spory kawałek, aby dojść do posiadłości Mrocznych Sióstr.  Po pewnym czasie zauważyli Henrego i podeszli do niego.
- W końcu jesteście. – Powiedział Henry i spojrzał na nich. – Widzę, że wzięliście dużo broni. Bardzo dobrze. Nie wiadomo co nas tam spotka. Musicie na siebie uważać a tym bardziej wy. – Mówiąc to spojrzał na Eve i Willa. – Rozdzielimy się. Ja pójdę z Jamesem a wy razem. – Eva i Will kiwnęli głową na znak zgody. Wejdziemy wejściem dla służby. Nikogo tam nie zauważyłem ale to nie znaczy, że nikt tam nie przyjdzie. Ja i Jem przeszukamy parter a Eva i Will pierwsze piętro. Spotykamy się przy schodach. Musicie być bardzo cicho, ponieważ Mroczne Siostry są w domu. Zrozumieliście?
- Tak. – Odpowiedziała razem cała trójka. Nocni łowcy weszli do posiadłości Mrocznych Sióstr. W środku panowała ciemność. Eva i Will poszli na górę a Jem i Henry zostali na parterze. Will wyjął z kieszeni magiczne światło, które rozbłysło w jego dłoni.
- Rozdzielamy się czy szukamy razem? – Spytała Eva i spojrzała na Willa.
- Wydaje mi się, że lepiej będzie, kiedy się rozdzielimy. – Odpowiedział Will a Eva kiwnęła głową. Potem poszła w jedną stronę korytarza a Will w drugą. Dziewczyna zaglądała po kolei do wszystkich pokoi. Niestety wszystkie były puste. Jeden z nich zaskoczył Eve swoim wystrojem. W przeciwieństwie do reszty nie wyglądał na opuszczony. Wokół wielkiego łoża były zawieszone białe zasłony. Eva weszła do środka. Podeszła do szafy. Otworzyła ją a w środku ujrzała suknię ślubną dla szczupłej dziewczyny. Eva rozejrzała się jeszcze raz po pokoju i wyszła, ponieważ nie znalazła już nic co mogłoby przykuć jej uwagę.  Dziewczyna rozejrzała się po korytarzu i nigdzie nie zauważyła Willa. Za to dostrzegła światło w jednym z pokoi. Skierowała tam swoje kroki, ponieważ przejrzała już wszystkie pokoje, które były jej przydzielone. W momencie, gdy zbliżyła się do drzwi z pokoju wyszedł Will a za nim jakaś dziewczyna. Eva nie mogła się jej zbyt dobrze przyjrzeć, ponieważ było za ciemno.  Eva poczuła, że ktoś ją kopnął w nogę. Dziewczyna złapała się za bolące miejsce i spojrzała zdziwiona na Willa. Niestety Will był tak samo zaskoczony jak ona, ponieważ to nie on kopnął blondynkę tylko jego tajemnicza towarzyszka.
- Panno Gray proszę nie krzywdzić mojej przyjaciółki, ponieważ ona chce Pani pomóc tak samo jak ja. – Nieznajoma kobieta spojrzała na Eve i podeszła bliżej. Dopiero teraz Eva mogła się jej przyjrzeć. Kasztanowe włosy opadające na jej ramiona a także piękna twarz. Jedyne co Eva poczuła to zazdrość. Była zazdrosna, ponieważ wiedziała, że dziewczyna była piękna. A piękne dziewczyny w towarzystwie Willa zawsze oznaczały kłopoty.
- To Pana przyjaciółka? – Spytała dziewczyna spoglądając na Eve.
- Tak, to jest Eva. Evo to Theresa Gray, czyli Tessa. – Powiedział Will i spojrzał na blondynkę. Eva nie spojrzała na dziewczynę.
- Musimy  już iść. Jem i Henry na pewno już na nas czekają. – Powiedziała i ruszyła w stronę schodów. Za nią szedł Will i Tessa, która trzymała go za ramię. Na dole Eva, Will i Tessa spotkali Henrego i Jema.
- Widzę, że znaleźliście dziewczynę. To dobrze. Musimy teraz uciekać. – Powiedział Henry. Chciał już się kierować w stronę wyjścia, kiedy usłyszał głos pewnej kobiety.
- Tesso, na twoim miejscu bym nie uciekała. Mistrz i tak Cię dostanie. Czy tego chcesz, czy nie. – Tessa jeszcze mocniej złapała się ramienia Willa, na co ten syknął ale ona nic nie zrobiła. Eva spojrzała na nich i poczuła złość. Wiedziała, że była zazdrosna o Willa, chociaż nie powinna być.
- Dowiedziały się, że tutaj jesteśmy. Musimy uciec ale innymi drzwiami niż głównymi. Panno Tesso, zna Pani może inne wyjścia. – Skierował to pytanie Henry.
- Niestety nie. Nie widziałam nic innego oprócz mojego pokoju a także pokoju Mrocznych Sióstr. – Na te słowa Eva się zaśmiała. Will spojrzał na nią, ponieważ nie wiedział o co dziewczynie chodzi.
- Nie wierzę. My pomagamy Ci uciec a ty nie znasz żadnego wyjścia.
- Mroczne Siostry pilnowały mnie. Nie miałam jak uciec.
- To nie czas na kłótnie i inne sprzeczki. Musimy uciekać. Ta droga prowadzi do piwnicy chodźmy.  – Powiedział Henry i ruszył w tamtą stronę. Za nim poszła cała reszta. Tessa cały czas była uwieszona na ramieniu Willa. Było widać po minie chłopaka, że mu to nie pasuje, jednak nie chciał jej nic mówić. Ten widok bardzo denerwował blondynkę. Henry otworzył drzwi od jakiegoś pomieszczenia i wszyscy do niego weszli. W momencie, gdy magiczne światło w ręku Willa rozbłysło Tessa krzyknęła.
- Nie krzycz idiotko. Chcesz, żeby nas znalazły? – Powiedziała Eva do Tessy. Pomieszczenie spokojnie można było nazwać rzeźnią. Znajdowały się w nim stoły, zakrwawione narzędzia a także ludzkie części ciała. Na podłodze było pełno ludzkich włosów a głowy były poustawiane na stole przy ścianie.
- Przestań. – Powiedział Henry i zły spojrzał na Eve.
- Co to jest?  - Zadał pytanie Jem.
- Nie mam pojęcia ale nie wygląda mi to dobrze. – Odpowiedział Henry.
- Serio? Ucięte ludzkie głowy i części ciała nie wyglądają Ci dobrze? Mi to wygląda jak normalny sklep w Paryżu. – Powiedział Will i spojrzał na Henrego z pogardą. Tessa na te słowa się zaśmiała.
- Czemu się śmiejesz? – Spytała się rozłoszczona Eva.
- Śmieję się, ponieważ Panicz Herondale powiedział coś śmiesznego. – Na te słowa Eva spojrzała na Willa, który spoglądał na nią skruszony. Widać, że on też nie rozumiał zachowania Tessy. 
- Na anioła. Miałam nadzieję, że ona chociaż trochę różni się od Jessamine. Niestety, mamy jej dokładną kopię. – Powiedziała Eva a Henry na nią spojrzał. Eva wiedziała, że był zły. Był to rzadki widok ale czasami się tak zdarzało.
- Skończcie. Musimy się stąd wydostać. Najlepiej będzie oknem. – Powiedział Henry. Już mieli iść w tym kierunku, kiedy do pokoju wbiegły dwie starsze kobiety. Na ich widok Tessa jeszcze bardziej uczepiła się ramienia Willa. Chłopak spojrzał na Eve, dziewczyna posłała mu tylko nikły uśmiech, aby podtrzymać go na duchu. Eva wiedziała, że w Instytucie będzie musiała narysować mu kilka iratze na ramieniu.
- Panno Tesso, miałam nadzieję, że zostałyśmy zrozumiałe. Musi Pani wyjść za Mistrza.- Powiedziała jedna z kobiet. Miała ona kościste ręce i była chudsza od drugiej.
- Za nikogo nie mam zamiaru wychodzić! – Krzyknęła Tessa, jednak na nikogo nie zrobiło to wrażenia.
- Chciałyśmy wszystko załatwić po dobroci ale nie pozostawia nam Pani wyjścia. Musimy Panią wychłostać. Może to spowoduje, że będzie Pani bardziej uległa. – Powiedziała druga kobieta.
- Chyba o czymś zapomniałyście. – Powiedział Henry a obie kobiety spojrzały się na Niego.
- Nefilim. Jeszcze Was nam tutaj brakowało. Pragnę Wam przypomnieć, że złamaliście postanowienie wkraczając na nasz teren. – Powiedziała chudsza kobieta.
- Porozumienie nie zostało złamane, ponieważ to wy zagrażałyście młodej kobiecie więc wszystko jest legalne. – Odpowiedział Jem.
- Na waszym miejscu opuściłabym ten dom i zostawiła dziewczynę, jeżeli życie Wam miłe. – Powiedziała grubsza czarownica.
- Macie pecha kochane, ponieważ ja bardzo chciałbym umrzeć. Kocham idee umierania w słusznej sprawie. – Powiedział Will a Eva zaklęła cicho pod nosem, ponieważ wiedziała, że Will mówi prawdę.
- No to trafiłeś w idealne miejsce Nocny łowco, ponieważ niedługo Twój marny żywot się skończy. – Powiedziała jedna z czarownic a z jej rąk trysnęły prosto w Willa niebieskie iskry. W ostatniej chwili Will odskoczył i uniknął iskier skierowanych w jego stronę. Tessa wpadła na ścianę ale chwilowo nikt się nią nie zainteresował, ponieważ były ważniejsze sprawy do załatwienia. Eva podbiegła do Willa i spojrzała na Niego.
- W porządku? – Eva spytała Willa.
- Tak. Będę potrzebował kilka iratze, gdy dotrzemy do Instytutu. – Powiedział i w tym samym momencie, przewrócił Eve na podłogę tak, że teraz to ona uniknęła iskier.
- Bierzemy tą grubą, ponieważ Jem i Henry wzięli tą chudą. – Powiedział Will i od razu wstał. Eva poszła w jego ślady. Oboje podeszli do kobiety wyciągając po drodze serafickie ostrza. Eva chciała ją uderzyć ale niebieskie iskry poleciały w jej stronę. Nie zdążyła się przed nimi uchylić. Dziewczyna przeleciała przez pokój i uderzyła w ścianę. Will spojrzał na nią i cisnął ostrzem prosto w serce czarownicy. Kobieta upadła na ziemię. Druga czarownica podbiegła do niej i ze złością spojrzała na Willa.
- Zabiłeś mi siostrę! – Krzyknęła w jego stronę i posłała iskry w jego stronę a następnie zniknęła, zabierając ciało swojej zmarłej siostry. Will podbiegł do blondynki.
- Nic Ci nie jest? – Spytał się, pomagając jej usiąść.
- Nie. Wszystko w porządku. – Odpowiedziała i od razu skrzywiła się, ponieważ poczuła ból w plecach.
- Dobrze wiesz, że Ci nie wierzę ale nie mamy teraz czasu na kłótnie. Dasz radę sama iść?
- Wydaje mi się, że tak. – Powiedziała Eva. Już miała wstawać, gdy zakręciło się jej w głowie i znowu upadła.
- Jem, pomożesz Pannie Gray a ja wezmę Eve. – Powiedział Will i pomógł wstać blondynce. Jem podszedł do Tessy. Dotknął jej ramienia, kiedy ta od niego odskoczyła.
- Jak Pan śmie mnie dotykać. Jestem damą. Nie pozwolę, aby jakiś obcy mężczyzna mnie dotykał.
- Dziwne, ponieważ na Willu, aż Pani wisiała. – Powiedziała  Eva. Tessa spojrzała na nią i złapała Jema za rękę. Henry rozbił szybę. Pierwszy wyszedł on, potem Will pomógł blondynce wyjść, następna była Tessa a potem Jem z Willem. Will od razu podbiegł do dziewczyny i pomógł jej się na nim oprzeć.
- Gdzie idziemy? – Zapytała Tessa.
- Do Instytutu. – Odpowiedział Henry i ruszył w drogę powrotną do domu.
- Dlaczego mam Wam zaufać. – Zadała to pytanie Tessa i stanęła. Eva spojrzała na Willa błagalnym wzrokiem. Chłopak wiedział, że dziewczyna odczuwa ból po bliskim spotkaniu ze ścianą.
- Panno Gray. Miałem nadzieję, że wytłumaczyłem Pani tą kwestię, gdy znalazłem Panią w pokoju. Może nam Pani zaufać. Jeżeli będzie taka potrzeba wytłumaczę Pani wszystko jeszcze raz ale dopiero, gdy wrócimy do Instytutu, ponieważ tutaj nie jest  bezpiecznie. – Powiedział Will i spojrzał na Tesse. Ta zastanawiała się chwilę ale w końcu ruszyła za Henrym, który był już trochę dalej niż inni. Po kilkudziesięciu minutach w końcu dotarli do Instytutu. W wejściu stała Charlott i już na nich czekała. W momencie, gdy ich zobaczyła od razu do nich podbiegła.
- Co się stało? – Powiedziała i spojrzała na swojego męża.
- Nic takiego. Mroczne Siostry nie chciały oddać chętnie dziewczyny więc musieliśmy trochę powalczyć ale to było do przewidzenia. – Odpowiedział Henry i wszedł do Instytutu. Za nim weszli wszyscy i skierowali się w stronę jadalni. Kiedy już tam dotarli  Will pomógł usiąść dziewczynie przy stole i od razu narysował jej iratze w miejscu gdzie odczuwała ból. Po chwili Eva nie odczuwała już bólu. Spojrzała na chłopaka i się do niego uśmiechnęła w podziękowaniu.
- Kim jesteście? – Zadała to pytanie Tessa, która stała teraz koło kominka, gdzie zostawił ją Jem, ponieważ nie chciała iść dalej.
- Ja jestem Charlott Branwell. – Powiedziała kobieta i podeszła do Tessy, jednak ta się od niej odsunęła. – Proszę się nas nie bać Panno...- Charlott spojrzała na dziewczynę, ponieważ nie wiedziała jak ona się nazywa.
- Gray. Nazywam się Theresa Gray.
- Jak już mówiłam Panno Gray nie musi się Pani nas bać, ponieważ nie chcemy zrobić Pani krzywdy.
- Dlaczego mam Wam uwierzyć? Mroczne Siostry na początku też były dla mnie miłe a potem interesował je już tylko mój dar. – Powiedziała.
- O jakim darze Pani mówi? – Spytał się Henry i spojrzał na swoją małżonkę zaniepokojony.
- Kim Pan jest?
- Jestem Henry Branwell, mąż Charlott. – Odpowiedział i posłał Tessie uśmiech.
- Nie wiecie nic o moim darze?
- Nie. Nikt nam nic nie powiedział. – Odpowiedziała jej Charlott.
- To w takim razie czego ode mnie chcecie?
- Chcemy Pani pomóc. Naszym obowiązkiem jest pilnowanie, aby nikt nie łamał prawa a Mroczne Siostry właśnie to robiły przetrzymując Panią. – Odpowiedziała Charlott. – Może nam Pani spokojnie powiedzieć o pani darze. Może będziemy mogli Pani pomóc. – Powiedziała  i spojrzała na Tesse, która wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała.
- Mogę się w kogoś zmienić. W innego człowieka. Muszę mieć tylko rzecz należącą do niego. – Powiedziała a wszyscy obecni w pomieszczeniu spojrzeli na nią zszokowani.
- Czyli jest Pani czarownicą? – Powiedział Jem. – Nazywam się James Carstairs ale wszyscy mówią do mnie Jem i proszę panienkę o to samo. – Dodał i się do niej uśmiechnął.
- Czarownicą? Nic mi o tym nie wiadomo. Mroczne Siostry nazywały mnie zmiennokształtną.
- Gdyby Panna Gray była czarownicą powinna mieć jakiś znak. Znamię demona. Niestety ja nic takiego nie widzę. – Powiedziała Eva.
- Znamię? – Zadała pytanie Tessa i spojrzała na Eve.
- Każdy czarodziej ma znamię. Mogą być to uszy nietoperza, zielona skóra, dziwne oczy. Jednak u Pani nic takiego nie widzę.
- Brat Enoch za chwilę tu będzie i on powie nam kim dokładnie jest Panna Tessa. – Powiedziała Charlott. - Może ja i Panna Gray pójdziemy do mojego gabinetu i poczekamy tam na Brata Enocha a wy pójdziecie się przygotować  do kolacji. – Dodała Charlott i ruszyła do swojego gabinetu. Tessa poszła za nią. W momencie, gdy Charlott i Tessa wyszły do jadalni weszła Sophie.
- Evo, mam Ci pomóc w przebraniu się? – Skierowała pytanie do blondynki, która trzymała Willa za rękę.
- Tak Sophie. Już idę. – Powiedziała i wstała, następnie opuściła jadalnie. Po paru minutach Eva pozbywała się stroju nocnego łowcy.   
- Co się stało w rezydencji Mrocznych Sióstr? – Spytała Sophie czyszcząc sukienkę. Eva spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – Sophie kiwnęła potakująco głową. Eva uśmiechnęła się do niej i zaczęła mówić.
- Kiedy dotarliśmy do posiadłości, gdzie przetrzymywano Tesse rozdzieliliśmy się. Ja i Will poszliśmy przeszukiwać piętro a Jem i Henry  parter. To Will znalazł Tesse, kiedy do nich dołączyłam ona kopnęła mnie.
- Kopnęła? – Przerwała blondynce Sophie i zaśmiała się.
- Tak, kopnęła. Ja i Will bardzo się zdziwiliśmy ale potem Will wytłumaczył Tessie, że nie chcę zrobić jej krzywdy i poszła z nami. Na dole spotkaliśmy Jema i Henrego. Niestety musieliśmy poszukać innego wyjścia, ponieważ Mroczne Siostry domyśliły się, że Tessa uciekła. Trafiliśmy do pomieszczenia, które wyglądało jak rzeźnia. Były w nim ludzkie części ciała, odrąbane głowy, obcięte włosy, pełno krwi. – Na te słowa Sophie zrobiło się nie dobrze. – Ta idiotka Tessa krzyknęła co spowodowało, że Mroczne Siostry nas znalazły. Potem zaczęliśmy walczyć. Niestety jedna z nich mnie trafiła i nie mogłam pomóc Willowi. Na szczęście on bardzo szybko ją zabił. Potem wróciliśmy do domu a resztę już znasz. – Powiedziała Eva i założyła sukienkę, którą wyczyściła Sophie. Sukienka była cudowna. Była długa, wykonana z białego materiału. Była bez ramiączek. Sznurki od gorsetu były czarne. Sophie zaczęła sznurować gorset.
- Dlaczego nazwałaś Pannę Gray idiotką? – Eva spojrzała na Sophie w lustrze.
- Nie wiem. Może dlatego, że tak bardzo mnie denerwuje. Za bardzo przypomina mi Jessamine. Nie wykazała się zbyt dużą inteligencją. Dodatkowo za bardzo zbliżyła się do Willa. – Ostatnie zdanie Eva powiedziała za nim pomyślała. – Eva spojrzała na odbicie Sophie w lustrze i zauważyła, że pokojówka się uśmiechnęła.
- Jesteś zazdrosna?  - Spytała się Sophie, jednocześnie zaciskając za mocno gorset, na co Eva zareagowała głębokim oddechem i grymasem bólu na twarzy. – Przepraszam. – Dodała szybko Sophie.
- Nie jestem zazdrosna. Tylko doskonale wiem, że ładne dziewczyny i Will zawsze oznaczają kłopoty.
- Mi się jednak wydaje, że jesteś o niego zazdrosna. – Powiedziała Sophie i zaczęła rozczesywać włosy blondynki.
- Sophie, ja nie mogę być zazdrosna o Willa. Na moje może on się spotykać z kim chce. Mnie to nie obchodzi. – Powiedziała i zaczęła się zastanawiać czy jej słowa są prawdziwe. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – Powiedziała  Eva a drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Jem. Można  było zauważyć  zdziwienie na jego twarzy, gdy zobaczył Eve.
- Ślicznie wyglądasz. Naprawdę. – Powiedział Jem. Sophie wiedziała, że to co mówi chłopak jest prawdą, ponieważ biała sukienka i lekko zakręcone na końcach, długie, blond włosy były idealnym kompletem. – Masz zamiar kogoś dzisiaj poderwać? – Spytał Jem żartobliwie.
- Oczywiście, że tak. Moim celem jest Gabriel Lightwood. – Odpowiedziała poważnie, jednak, gdy spojrzała na Jema od razu się roześmiała a chłopak razem z nią.
- Nie będzie to dla Ciebie problemem, ponieważ mamy dzisiaj zebranie Rady. Dodatkowo tak się składa, że Gabriel nie jest jeszcze pełnoletni więc będzie musiał spędzić z nami czas. Tak mi go szkoda. Tyle czasu z nami i jego ukochanym przyjacielem Williamem Herondale. – Powiedział Jem a Eva na te słowa się uśmiechnęła, ponieważ doskonale wie jak bardzo ta dwójka się nienawidzi.
- Postaram się ją wykorzystać. Idziemy? – Spojrzała Eva na Jema, który kiwnął potakująco głową. Chłopak przepuścił dziewczynę w drzwiach i odwrócił się do Sophie:
- Idziesz? – Spytał się jej.
- Nie. Muszę posprzątać a potem pomóc przy kolacji. – Powiedziała  i uśmiechnęła się do Jema. Chłopak wyszedł z pokoju, zamknął drzwi i zrównał się z blondynką. Oboje weszli do jadalni, w której znajdowali się już goście. Oprócz Charlott i Henrego przy stole siedzieli już Konsul, Inkwizytor a także Benedykt Lightwood razem ze swoim synem Gabrielem. Eva podeszła do stołu i zajęła swoje miejsce. Obok niej usiadł Jem. Charlott spojrzała na nich i się do nich uśmiechnęła. Wszyscy domownicy Instytutu wiedzieli, że Charlott nie lubi zebrań, ponieważ na nich zawsze jest poruszana kwestia tego, kto tak naprawdę rządzi Instytutem. Wiadomo, że kobieta nie miała prawa rządzić. Właśnie dlatego wszyscy czepiają się, że to nie Henry rządzi a Charlott. Od dawna wiadomo, że Benedykt Lightwood chce zająć miejsce Charlott i tylko czeka na idealną okazję. Na szczęście Konsul jest po stronie Charlott.
Nagle do sali wszedł Will. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła Eva było to, że nie szedł on sam, ponieważ Tessa była razem z nim a Will obejmował ją w pasie. Złość narastała w blondynce coraz bardziej. Eva nie mogła dłużej  udawać. Była zazdrosna o Willa. Dziewczyna doskonale wiedziała, że pewnego dnia w jego życiu pojawi się jakaś kobieta, z którą będzie chciał żyć, aż do śmierci. Jednak perspektywa tego, że to ma nastąpić już teraz wcale jej nie pomagała. Tessa zajęła miejsce naprzeciwko niej a Will usiadł po jej prawej stronie.
- Jak się czujesz? – Will zadał pytanie dziewczynie.
- Dobrze. – Odpowiedziała chłodno. Will spojrzał na nią zaskoczony, ponieważ wydawało mu się, że wszystko między nimi jest w porządku.
- Co jest? – Szepnął jej do ucha. Na to  Eva drgnęła. Dziewczyna miała nadzieję, że chłopak nie zauważy jej zachowania.
- Co ma być? Mówiłam, że wszystko jest dobrze. Nie wiem o co Ci chodzi. – Odpowiedziała nie patrząc na chłopaka. Will dotknął jej podbródka i odwrócił jej twarz tak, że Eva patrzyła mu prosto w oczy.
- Wiesz, że ja Ci nie wierzę. Przez tyle lat nauczyłem rozpoznawać, kiedy kłamiesz. – Powiedział Will a Eva wiedziała, że chłopak mówi prawdę. Niestety Eva nie mogła powiedzieć tego samego o chłopaku. Do dzisiaj nie wie, kiedy ją okłamuje.
- Nie najlepiej się czuję. Jestem zmęczona. – Wypowiadając te słowa starała się unikać kontaktu wzrokowego. Will na te słowa westchnął. Przybliżył się do niej jeszcze bliżej. Eva wystraszyła się, ponieważ nie chciała, aby ktoś obcy to zauważył i sobie coś wymyślił.
- Przestań kłamać. Martwię się o Ciebie. Porządnie dostałaś u Mrocznych Sióstr. – Powiedział Will i spojrzał na blondynkę.
- Gdybyś się martwił to nie spędzałbyś tyle czasu z Panną Gray tylko ze mną. – Powiedziała Eva za czym pomyślała. Niestety było już za późno.  Eva spojrzała na Willa i zobaczyła, że jej słowa go zaskoczyły.
- O czym ty mówisz? Możesz mi wyjaśnić, ponieważ nie rozumiem? – Eva  nie wiedziała jak wybrnąć z tej sytuacji. Jednak coś musiała powiedzieć.
- Chodzi mi o to, że chodzisz za Tessą jak pies za swoim właścicielem a znasz ją dopiero od paru godzin. – Powiedziała Eva i spojrzała na Willa, który na jej słowa się roześmiał.
- Czy ty jesteś  zazdrosna? – Spytał Will i spojrzał na nią uśmiechając się łobuzersko.
- Nie. – Powiedziała twardo i spojrzała na Gabriela.
- Serio? Teraz będziesz patrzyła się na tego kretyna zamiast na mnie, ponieważ się wstydzisz. – Powiedział Will i odwrócił twarz dziewczyny tak, że znowu patrzyli sobie w oczy. – Wiem, że jestem przystojny, seksowny i wszystkie dziewczyny mnie uwielbiają ale myślałem, że ty mi nie ulegniesz. – Powiedział rozbawiony.
- Śmiej się, śmiej. Nigdy nie powiedziałam, że Ci uległam albo, że mi się podobasz. – Eva spojrzała na Willa, który cały czas się uśmiechał.
-Nie musisz mi tego mówić, ponieważ ja to wiem. Czekałem tylko na jakiś znak od Ciebie. – Eva była na siebie wściekła.
- Nie podobasz mi się. Jasne? – Eva podniosła głos ale od razu powróciła do szeptu, ponieważ nikt nie mógł wiedzieć o czym rozmawiają. – Zrozum to.
- Ja wiem swoje. Jednak powinnaś o czymś wiedzieć. W tej sukni wyglądasz niesamowicie. – Powiedział Will, uśmiechnął się do niej i dotknął pod stołem jej kolana. Eva wciągnęła powietrze i poczuła, że się rumieni. Will przysunął się do niej i szepnął jej do ucha:
- Jeden zero dla mnie, kochanie. – Po czym pocałował ją w policzek. Eva spojrzała na Jema, który siedział po jej lewej stronie. Blondynka zauważyła, że cała sytuacja go bawi. Posłała mu gniewne spojrzenie i zrzuciła rękę Willa z jej kolana. Następnie posłała Gabrielowi uśmiech. Wiedziała, że będzie musiała poflirtować trochę z Lightwood’em, aby zdenerwować Willa. Nie wiedziała czemu tak bardzo jej na tym zależy ale musiała przyznać jedno. Bardzo uwielbiała widok wkurzonego Williama Herondale.
- Przestań uśmiechać się do niego. To mój wróg. Nie pamiętasz? Każdy mój wróg jest Twoim wrogiem. Zdradzasz mnie? – Powiedział do blondynki Will.
- Mogę uśmiechać się do kogo chcę. Nie zabronisz mi. – Will chciał jej odpowiedzieć ale w tym momencie Charlott przywitała wszystkich i powiedziała, że można już jeść. Eva od razu zaczęła spożywać posiłek, po to by nie rozmawiać z Willem.  W momencie, gdy wszyscy czekali, aż zostanie podany deser odezwał się Benedykt Lightwood:
- Charlott, nie myślałaś czasem o tym, by znaleźć swoim podopiecznym mężów. Wiesz, że młodym kobietom nie wypada być tak długo samotnym. – Słowa wypowiedziane przez Benedykta zaskoczyły Eve i Jessamine.  Eva spojrzała na Willa, który był tak samo zaskoczony jak one.
- Drogi Panie Lightwood, pragnę Panu przypomnieć, że żadna z dziewczyn zamieszkujących w instytucie  na stałe nie jest pełnoletnia. – Powiedziała Charlott.
- Z tego co wiem, to Panna Jessamine i Panna Eva są  tym samym wieku i niedługo kończą siedemnaście lat. – Powiedział Benedykt.
- Ja już mam zalotnika więc nie potrzebuje niczyjej pomocy. – Powiedziała Jessamine czym zaskoczyła obecnych w jadalni ludzi. Eva dobrze wiedziała, że Jessie nie chce wyjść za nocnego łowcę, ponieważ się ich brzydzi więc najprawdopodobniej kłamie.
- No to w takim razie została nam już tylko Panna Eva. Na jej męża proponuję mojego syna Gabriela. – Powiedział Benedykt a Will, który pił wino zakrztusił się nim. Eva od razu zaczęła klepać go po plecach. Po chwili wszystko już było w porządku. No może prawie wszystko.
- Pan żartuje? – Zapytał się Will patrząc na Benedykta.
- Dlaczego miałbym żartować chłopcze. Mój syn i Panna Eva są w tym samym wieku więc byłoby to idealne małżeństwo.
- Nie wydaje mi się. – Powiedział Will i zacisnął swoją dłoń na dłoni blondynki pod stołem. Eva spojrzała na niego zaniepokojona.
- Nie wiem dlaczego tak bardzo Cię interesuje za kogo wyjdzie Panna Eva, przecież wy nie możecie być razem. Jesteście parabatai. – Powiedział stary Lightwood a Eva poczuła jeszcze mocniejszy uścisk. Dziewczyna doskonale wiedziała, że te słowa spowodowały, że Will jeszcze bardziej się zezłościł. Najprawdopodobniej przypomniała mu się sytuacji sprzed trzech miesięcy.
- Doskonale wiem, że nie mogę być mężem mojej przyjaciółki ale jako jej parabatai mam coś do powiedzenia w kwestii jej przyszłego męża. – Powiedział a Eva spojrzała na niego zaskoczona, ponieważ nie spodziewała się, że kiedykolwiek usłyszy takie słowa wypowiedziane przez niego.
- Masz coś do mojego syna? – Powiedział Benedykt ale już poważnej i głośniej.
- Owszem mam. – Odpowiedział Will i wstał, jednak dalej nie puszczał ręki dziewczyny. Na szczęście nikt nie widział ich złączonych dłoni. – Pana syn jest arogancki, złośliwi, bije kobiety… - Na te słowa Benedykt chciał coś powiedzieć ale Will nie dał mu dojść do głosu. – Sam widziałem jak bił pewną kobietę na ulicy. Dodatkowo trzy miesiące temu słyszałem jak mówił, że chętnie przespał by się z moją przyjaciółką i ją porzucił. Nie wydaje mi się, że tak robi dżentelmen. – Benedykt spojrzał na swojego syna, którego wzrok był skierowany na stół. Charlott spojrzała na Willa zaniepokojona, ponieważ nie wiedziała czego jeszcze może się spodziewać.
- To co mówisz jest kłamstwem. Mój syn nigdy by czegoś takiego nie powiedział. To ty nie masz szacunku dla kobiet. Mam Ci przypomnieć co zrobiłeś mojej córce? – Powiedział a Will spojrzał na niego, puścił rękę blondynki i wyszedł z jadalni. Eva spojrzała na starego Lightwooda, który uśmiechał się teraz triumfalnie.
- Wolałabym już być starą panną do końca życia, niż mieć takiego teścia jak Pan. – Powiedziała Eva i ruszyła w stronę wyjścia z jadalni. W momencie, gdy wychodziła usłyszała jeszcze głos Konsula, który mówił do Benedykta, że przesadził.  Eva zatrzymała się dopiero przed drzwiami do swojego pokoju. Po chwili podszedł do niej Jem:
- W porządku? – Zapytał się a ona spojrzała na niego ze łzami w oczach. Chłopak nie wiele myśląc przytulił ją. Eva oparła głowę na jego ramieniu ale się nie rozpłakała. Musiała być silna.
- Nie siedzisz z nimi? – Zapytała Eva, kiedy już się od niego odsunęła.
- Nie. Zaczęło się zebranie Rady i wyproszono mnie i Gabriela, bo nie jesteśmy pełnoletni. Gabriela odprowadziłem do salonu, gdzie nie było Willa. Następnie zacząłem Cię szukać, bo chcę pomóc Ci znaleźć Williama.- Eva uśmiechnęła się na jego słowa ale wiedziała, że nie może skorzystać z jego pomocy. Akcja w domu Mrocznych Sióstr bardzo go wykończyła co było widać. Jem powinien odpoczywać a nie jej pomagać.
- Nie obraź się ale oboje wiemy, że nie czujesz się najlepiej i powinieneś się położyć. Ja poszukam sama Willa. Muszę z nim porozmawiać na osobności.
- Ja chcę pomóc. – Eva wyczuła bezradność w głosie Jema.
- Pomogłeś. U Mrocznych Sióstr, potem mi. Pomagasz wszystkim. Teraz pozwól, aby ktoś Ci pomógł. – Powiedziała Eva i spojrzała na Sophie, która stała oddalona od nich o jakieś dwa metry. Jem spojrzał najpierw na Sophie a potem na Eve.
- No dobrze. – Powiedział i przepuścił Sophie w drzwiach do jego pokoju a następnie sam tam wszedł zamykając za sobą drzwi. Eva nie miała pojęcia gdzie może być Will więc zaczęła od jego pokoju. Niestety oprócz porozrzucanych ubrań niczego nie znalazła. Potem poszła do Sali treningowej, biblioteki i innych pomieszczeń ale go nie znalazła. W momencie, gdy miała się poddać przypomniała sobie o zbrojowni. Nie była pewna czy będzie tam Will ale nie miała innego wyjścia. Po paru minutach stała pod drzwiami do zbrojowni. Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. W pomieszczeniu panowała ciemność. Eva użyła magicznego światła, które rozbłysło w jej dłoni a następni położyła je na półce. Eva spojrzała przed siebie i zauważyła postać, która stała tyłem do niej. Will. Eva zamknęła drzwi i podeszła do chłopaka a następnie położyła mu dłoń na ramieniu. Chłopak drgnął pod wpływem jej dotyku ale się nie odwrócił.
- Ze wszystkich pomieszczeń musiałeś wybrać akurat to? Już miałam Cię szukać w sypialni Charlott i Henrego. Szukasz idealnej broni do zabicia Benedykta? – Na te słowa chłopak zaśmiał się gorzko. – Odwróć się do mnie. – Powiedziała Eva ale Will dalej stał tak jak Eva go znalazła.
- Jestem potworem. – Powiedział Will a Eva nie wiedziała o co mu chodzi.
- Nie jesteś potworem Williamie Herondale. – Powiedziała Eva i wcisnęła się w lukę pomiędzy nim a parapetem. – Nigdy nie sądziłam, że jesteś potworem. Skąd Ci to przyszło do głowy. – Eva spojrzała na Willa, który patrzył w punkt za nią. Na księżyc.
- Nie wiesz o mnie wszystkiego. Jestem potworem. Zostawiłem bliskich. Krzywdzę Cię za każdym razem, gdy się do siebie zbliżamy. Krzywdzę wszystkim dokoła. Nikomu nie chcę wytłumaczyć swojego zachowania. Nawet Jem nie zna całej prawdy. Tak bardzo chciałbym Ci wszystko powiedzieć ale nie mogę. – Will spojrzał na Eve. Dziewczyna zauważyła łzy w jego oczach.
- Nie jesteś potworem. Widocznie robisz wszystko to, bo masz powód. Ja też mam kilka tajemnic. Każdy ma tajemnice Will. Nie tylko ty. – Will dalej się w nią wpatrywał.
- Masz rację. Jednak chyba nikt nie krzywdzi swoich bliskich po to by utrzymać sekret.
- Według Ciebie kiedy ostatni raz mnie skrzywdziłeś?
- Dzisiaj. – Powiedział Will twardo cały czas spoglądając na Eve. – Podczas  rozmowy z Benedyktem.
- Nie skrzywdziłeś mnie, tylko mnie ratowałeś. Pomogłeś mi. – Powiedziała Eva i objęła jego twarz dłońmi. – Zrozum Williamie Herondale, że jesteś pierwszą osobą, która zrobiła coś takiego dla mnie. Przepraszam, jeżeli uraziłam Cię wcześniej mówiąc o Tobie i Tessie. Może i jestem trochę zazdrosna ale to nie powód, żebyś był na siebie zły. – Will położył swoją dłoń na ręce dziewczyny tak jakby chciał ją zrzucić, jednak nie zrobił tego, tylko gładził kciukiem jej nadgarstek.
- Nie miałem prawa śmiać się z Ciebie w jadalni ale perspektywa tego, że możesz być odrobinę o mnie zazdrosna bardzo mnie ucieszyła, bo to oznacza, że Ci na mnie zależy. – Powiedział i się uśmiechnął.
- Oczywiście, że mi na Tobie zależy. W końcu jesteśmy parabatai. Nie chcę, żeby coś Ci się stało, ponieważ bym tego nie zniosła. - Pogładziła jego twarz kciukiem. – Nie opuszczaj mnie, bo nie przeżyje bez Ciebie.
- Nie mam takiego zamiaru. Dodatkowo nie oddam Cię w ręce tego łajdaka Gabriela. – Powiedział i przybliżył swoją twarz do jej. Ich czoła się stykały. Eva wiedziała co się najprawdopodobniej zdarzy ale nie chciała tego przerywać.
- To dobrze, bo ja nie chcę za niego wychodzić. – Powiedziała i poczuła usta Willa na swoich. Tym razem było inaczej niż ostatnio na sali treningowej. Tym razem oboje tego chcieli. Will całował dziewczynę delikatnie. Jedną rękę trzymał na jej tali a druga miał na jej policzku. Eva nie chciała, żeby było delikatnie i właśnie dlatego przybliżyła się do niego jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Will westchnął ale nie przerwał. Jego jedna ręka powędrowała pod suknię dziewczyny przyciągając jej nogę na wysokość jego biodra. Eva odsunęła się od niego gwałtownie.
- Co my robimy? – Powiedziała roześmiana. Will spojrzał na nią i także się roześmiał. – Nie przerywaj, proszę. – Dodała i pocałowała chłopaka. Will ucieszył się, że dziewczyna nie przerwała, ponieważ pragnął jej. Wiedział, że nie powinien ale nie mógł nic zrobić. Will gładził jej nogę całując ją. Eva odnalazła guziki od jego koszuli i zaczęła je rozpinać. Will odsunął się od niej i spojrzał na nią zaskoczony.
- Przepraszam. Nie powinnam. – Cicho wyszeptała Eva i spojrzała w dół na swoje ręce, ponieważ wstydziła się wzroku Willa. Will uniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.
- Nie przepraszaj. Jeżeli tego chcesz ja Ci to dam. Wystarczy tylko jedno Twoje słowo. Tylko musisz wiedzieć, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Tylko powiedz a dam Ci to czego chcesz. – Eva chwyciła go za rękę, przybliżyła ustna do jego ucha i wyszeptała:
- Nie tutaj. – Will uśmiechnął się i pocałował ją krótko.
- Możemy iść do Ciebie. – Już miał ruszać w stronę drzwi kiedy Eva go zatrzymała.
- Nie możemy. Jem jest u siebie razem z Sophie. On nie mogą wiedzieć.
- To pójdziemy do mnie. – Eva uśmiechnęła się do niego i ruszyła razem z nim do jego pokoju. Znaleźli się tam bardzo szybko. Will zamknął drzwi na klucz a następnie popchnął ją w stronę biurka i powrócił do całowania. Eva dalej rozpinała mu koszulę. Will chciał pozbyć się jej sukienki ale miał pewien problem.
- Jak to się rozpina? – Wyszeptał. Eva spojrzała na niego uśmiechnięta.
- Nie wierzę, że William Herondale nie wiem jak rozebrać dziewczynę. – Eva zauważyła, że Will się napina i szybko dodała – Jest zasznurowana z tyłu. Musisz to tylko rozwiązać. – Will uśmiechnął się i odwrócił ją do siebie tyłem. Eva oparła się na jego ramieniu tak, że chłopak mógł całować jej szyję. Po chwili sukienka ześlizgnęła się z blondynki, która stała przed chłopakiem tylko w halce. Eva odwróciła się do niego i go pocałowała. Po chwili Will stał przed nią tylko w spodniach. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Następnie położył się na niej opierając się na łokciach po obu jej stronach.
- Chcesz tego? – Spytał, ponieważ nie chciał zrobić czegoś  czego ona by nie chciała.
- Ja tak a ty? – Spojrzała na Willa niepewnie, ponieważ nie chciała przerywać.
- Za to mogę cierpieć do końca mojego życia. – Pocałował ją i przykrył jej ciało swoim.

Paryż, 1900
Magnus Bane usłyszał kobiecy krzyk z pokoju obok. Wstał z łóżka i pobiegł tam. Bez zastanowienia przytulił kobietę, która znajdowała w łóżku.
- Znowu ten sam koszmar? – Spytał się Magnus gładząc ją po włosach.
-Tak. – Odpowiedziała cicho kobieta.
- Nie martw się. Znajdziemy go, moje Czarne serce. 

4 komentarze:

  1. Witam!
    Może i niepotrzebnie piszę swój komentarz o tym, że Twoje opowiadanie jest fantastyczne i jak dotąd niczego bym w nim nie zmieniła, ale po prostu zawsze mogę napisać swoją pochlebną opinię. Blog ten przypadł mi do gustu, bo po prostu lubię czasami pomarzyć, że zakładam na siebie starą suknię i przenoszę się w czasie...
    Pozdrawiam, Kokosanka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ogromną przyjemność powiadomić Cię że zostałaś nominowana do nagrody Libster Award
    Więcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://d-a-po-mojemu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, mam wielką przyjemność poinformować cię, że została nominowana do Libster Award.
    Po więcej informacji udaj się na mojego bloga http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń