PO DRUGIE TEN ROZDZIAŁ MIAŁ BYĆ ZNACZNIE DŁUŻSZY ALE NIE CHCĘ ROBIĆ JESZCZE DŁUŻSZEJ PRZERWY.
PO TRZECIE PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY ALE NIE CHCIAŁO MI SIĘ GO JUŻ SPRAWDZAĆ.
Will od ponad pół godziny chodził bez przerwy po
bibliotece irytując tym Jema. W końcu Will stanął i spojrzał na chłopaka:
- Czy ona nie rozumie w co się pakuje? Czy ona nie zna zagrożenia? – Jem spojrzał na Willa rozbawiony. – Czemu się śmiejesz? – Rzucił Will.
- Nie wiedziałem, że aż tak Ci na niej zależy. Eva wie co robi. Magnus Bane jest jednym z lepszych czarowników więc nic jej się nie stanie. – Will spojrzał na Jema zaniepokojony. Chłopak nie chciał się przed nikim przyznać, że się boi. William Herondale bał się o to, że coś może stać się drobnej blondynce, która namieszała mu w głowie, chociaż nie powinna.
- Nie zależy mi na niej. Zależy mi jedynie na sobie. – Jem spojrzał na niego zaskoczony.
- Jak to na sobie? – Will usiadł na krześle koło Jema.
- Nie wiesz za dużo o parabatai. W momencie, gdy jedno z parabatai umiera drugie czuje ogromny ból spowodowany zerwaniem więzi. Nie jestem gotowy na taki ból i tyle. Nie zależy mi na dziewczynie.
- Oboje wiemy, że kłamiesz. Zależy Ci na niej bardziej niż na sobie samym. Przestań się w końcu okłamywać, ponieważ nie ranisz tylko siebie ale także i ją. Chcę Cię uprzedzić, żebyś nie zdziwił się, że pewnego dnia ona po prostu od Ciebie odejdzie i Cię zostawi. Ciekawe co wtedy zrobisz. – Will spojrzał na Jema zszokowany.
- O czym ty mówisz? Eva nie może mnie zostawić. Jesteśmy parabatai. Gdzie ty tam ja. – Will znowu w ciągu jednego dnia przywołał słowa, które towarzyszyły mu już od ponad dwóch lat. – Eva nigdy by mnie nie zostawiła. Ona wie, że mnie potrzebuje. Próbuje zgrywać taką, która niczego się nie boi ale jej się nie udaje. Ona mnie potrzebuje. Ja... – Will nie dał rady wypowiedzieć tych słów. Nie dał rady powiedzieć, że jej potrzebuje, bo kim byłby Will bez niej. Ona jest jego połówką. Ona jest tym co w nim dobre. Bez niej nie byłoby Willa.
- Jesteś niezwykły. Naprawdę. – Zapewnił Jem, kiedy Will na niego spojrzał. – Najpierw mówisz, że się o nią nie martwisz, że jej nie chcesz ale chwilę później zmieniasz zdanie i już jest Ci potrzebna. Na Twoim miejscu zdecydowałbym się na coś, ponieważ pewnego dnia Eva może nie wytrzymać i Cię zostawić. – Jem spojrzał na Will, który zastanawiał się nad jego słowami. James nie chciał go urazić ale wiedział, że musi mu to powiedzieć, ponieważ chce mu pomóc a także dziewczynie. Oboje się męczą przez Willa, jednak on nie chce z tym nic zrobić.
- Czy ona nie rozumie w co się pakuje? Czy ona nie zna zagrożenia? – Jem spojrzał na Willa rozbawiony. – Czemu się śmiejesz? – Rzucił Will.
- Nie wiedziałem, że aż tak Ci na niej zależy. Eva wie co robi. Magnus Bane jest jednym z lepszych czarowników więc nic jej się nie stanie. – Will spojrzał na Jema zaniepokojony. Chłopak nie chciał się przed nikim przyznać, że się boi. William Herondale bał się o to, że coś może stać się drobnej blondynce, która namieszała mu w głowie, chociaż nie powinna.
- Nie zależy mi na niej. Zależy mi jedynie na sobie. – Jem spojrzał na niego zaskoczony.
- Jak to na sobie? – Will usiadł na krześle koło Jema.
- Nie wiesz za dużo o parabatai. W momencie, gdy jedno z parabatai umiera drugie czuje ogromny ból spowodowany zerwaniem więzi. Nie jestem gotowy na taki ból i tyle. Nie zależy mi na dziewczynie.
- Oboje wiemy, że kłamiesz. Zależy Ci na niej bardziej niż na sobie samym. Przestań się w końcu okłamywać, ponieważ nie ranisz tylko siebie ale także i ją. Chcę Cię uprzedzić, żebyś nie zdziwił się, że pewnego dnia ona po prostu od Ciebie odejdzie i Cię zostawi. Ciekawe co wtedy zrobisz. – Will spojrzał na Jema zszokowany.
- O czym ty mówisz? Eva nie może mnie zostawić. Jesteśmy parabatai. Gdzie ty tam ja. – Will znowu w ciągu jednego dnia przywołał słowa, które towarzyszyły mu już od ponad dwóch lat. – Eva nigdy by mnie nie zostawiła. Ona wie, że mnie potrzebuje. Próbuje zgrywać taką, która niczego się nie boi ale jej się nie udaje. Ona mnie potrzebuje. Ja... – Will nie dał rady wypowiedzieć tych słów. Nie dał rady powiedzieć, że jej potrzebuje, bo kim byłby Will bez niej. Ona jest jego połówką. Ona jest tym co w nim dobre. Bez niej nie byłoby Willa.
- Jesteś niezwykły. Naprawdę. – Zapewnił Jem, kiedy Will na niego spojrzał. – Najpierw mówisz, że się o nią nie martwisz, że jej nie chcesz ale chwilę później zmieniasz zdanie i już jest Ci potrzebna. Na Twoim miejscu zdecydowałbym się na coś, ponieważ pewnego dnia Eva może nie wytrzymać i Cię zostawić. – Jem spojrzał na Will, który zastanawiał się nad jego słowami. James nie chciał go urazić ale wiedział, że musi mu to powiedzieć, ponieważ chce mu pomóc a także dziewczynie. Oboje się męczą przez Willa, jednak on nie chce z tym nic zrobić.
Eva położyła szczotkę do włosów na szafce nocnej i
wyszła z pokoju. Zapukała do pokoju obok, który należał do Tessy. Eva miała
zaprowadzić ją do biblioteki gdzie miała poćwiczyć udawanie Camille. Tessa
otworzyła jej drzwi i uśmiechnęła się do niej. Eva odwzajemniła jej uśmiech i
ruszyła w stronę biblioteki.
- Jesteś zmęczona. – Eva usłyszała jak Tessa kieruje te słowa do niej. To nie było pytanie lecz stwierdzenie. Eva spojrzała na nią.
- Chyba jak każdy tutaj. Dużo się dzisiaj działo i tyle. – Tessa przytaknęła głową na znak, że rozumie. Po chwili Tessa znowu się odezwała.
- Dlaczego mnie nie lubisz? – Eva stanęła i spojrzała ponownie na Tesse.
- Nie powiedziałam, że Cię nie lubię. Ja po prostu mam problem z zaufaniem. Nie tak łatwo je zyskać. Znam Cię od wczoraj. Nie wymagaj ode mnie, abym od razu Ci zaufała. Może Will i Jem są inni ale to nie znaczy, że ja też. Jedyną rzeczą jaką mogę Ci obiecać jest to, że postaram Ci zaufać. Niestety musisz mi dać trochę czasu.
- Masz rację. Przepraszam. – Powiedziała Tessa. Następnie dziewczyny ruszyły w stronę biblioteki.
- Jesteś zmęczona. – Eva usłyszała jak Tessa kieruje te słowa do niej. To nie było pytanie lecz stwierdzenie. Eva spojrzała na nią.
- Chyba jak każdy tutaj. Dużo się dzisiaj działo i tyle. – Tessa przytaknęła głową na znak, że rozumie. Po chwili Tessa znowu się odezwała.
- Dlaczego mnie nie lubisz? – Eva stanęła i spojrzała ponownie na Tesse.
- Nie powiedziałam, że Cię nie lubię. Ja po prostu mam problem z zaufaniem. Nie tak łatwo je zyskać. Znam Cię od wczoraj. Nie wymagaj ode mnie, abym od razu Ci zaufała. Może Will i Jem są inni ale to nie znaczy, że ja też. Jedyną rzeczą jaką mogę Ci obiecać jest to, że postaram Ci zaufać. Niestety musisz mi dać trochę czasu.
- Masz rację. Przepraszam. – Powiedziała Tessa. Następnie dziewczyny ruszyły w stronę biblioteki.
Tessa już od ponad godziny ćwiczyła chodzenie. Musiała
zachowywać się dokładnie jak Camille.
- Już nie daję rady. – Tessa zrzuciła z głowy kapelusz, który zostawiła jej Camille. – Ile razy można chodzić w kółko? – Dziewczyna usiadła na kanapie wyciągając nogi przed siebie.
- Uwierz mi Tesso, że można bardzo długo chodzić w tą i z powrotem. – odrzekł Jem i spojrzał na Willa, który siedział przy biurku obok swojej parabatai.
- Nie rozumiem po co mam się tego uczyć, przecież Camille chodzi tak samo jak ja albo Eva. – Powiedziała Tessa.
- Nie tak samo. Wampiry chodzą bezszelestnie, sztywno jak porcelanowe lalki. Będziesz mogła to poczuć gdy zamienisz się w Camille. – Odrzekła Eva.
- Jak ty będziesz chodziła bez wydawania dźwięku, przecież nie możesz się zmienić?
- Użyję runy, która spowoduje, że nie będzie mnie słychać i tyle. – Tessa spojrzała na Eve i się do niej uśmiechnęła.
- Może powinniśmy już skończyć. W końcu jest już w pół do pierwszej w nocy. Zgaduję, że wszyscy już są zmęczeni. – Powiedział Jem i skierował się do drzwi. Za nim poszła Tessa biorąc ze sobą kapelusz Camille. Eva miała już wstawać, gdy Will pociągnął ją za rękę powodując, że dziewczyna ponownie opadła na krzesło. Eva spojrzała na niego zaskoczona.
- Co się stało? – Dziewczyna zapytała.
- Nie rób tego. – Wyszeptał Will.
- Czego?
- Nie pij eliksiru od tego szalonego czarownika.
- Dlaczego? – Will spojrzał na Eve i westchnął.
- Chcę żebyś była bezpieczna. – Will powiedział to zdanie tak cicho, że Eva nie była pewna czy dobrze usłyszała.
- Mógłbyś powtórzyć? – Will wywrócił oczami.
- Chcę, żebyś była bezpieczna! – Krzyknął Will i zaczął krążyć wokół biurka.
- Od kiedy zaczęło interesować Cię moje bezpieczeństwo? – Eva wstała i stanęła naprzeciwko Willa, który opierał się teraz o biurko.
- Czy ty nie rozumiesz?! Wszystko co robię jest po to, by zapewnić Ci bezpieczeństwo a ty teraz masz zamiar wejść do miejsca pełnego wampirów wcześniej pijąc jakiś specyfik od szalonego czarownika i udawać wampira.
- Pragnę Ci przypomnieć, że ty też tam będziesz. Twoim zadaniem będzie robienie za ludzkiego niewolnika więc nie mów mi nic na temat bezpieczeństwa, ponieważ sam nie będziesz bezpieczny. – Eva przerwała na chwilę. – Mam do Ciebie prośbę. Nie chcę abyś zachowywał się tak jak teraz więc przestań się o mnie martwić i zachowuj się jak normalny człowiek a nie potwór, który chce wszystkich zranić. – Po wypowiedzeniu tych słów Eva opuściła bibliotekę i udała się do swojego pokoju. Dziewczyna usiadła przy biurku, z szuflady wyciągnęła kartkę i zaczęła pisać:
Drogi Konsulu,
Pańska oferta bardzo mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam, że istnieje możliwość, kształcenia się w Idrysie. Na początku nie byłam do tego przekonana, ponieważ nie chciałam krzywdzić Charlott Branwell, jednak okoliczności się zmieniły. Pisząc do Pana ten list dalej nie jestem przekonana co do swojej decyzji ale nie mam innego wyjścia. Przyjmuję Pana propozycję. Pojadę do Idrysu i będę tam trenować, jednak dopiero po tym jak wyjaśni się cała sprawa z Panną Gray. Nie chcę zostawiać Charlott i Henrego samych, kiedy wiem, że będę im potrzebna. Nie wiem, kiedy dokładnie przybędę do Akademii ale tak się stanie. Przyjadę sama.
Z poważaniem
Eva B.
- Już nie daję rady. – Tessa zrzuciła z głowy kapelusz, który zostawiła jej Camille. – Ile razy można chodzić w kółko? – Dziewczyna usiadła na kanapie wyciągając nogi przed siebie.
- Uwierz mi Tesso, że można bardzo długo chodzić w tą i z powrotem. – odrzekł Jem i spojrzał na Willa, który siedział przy biurku obok swojej parabatai.
- Nie rozumiem po co mam się tego uczyć, przecież Camille chodzi tak samo jak ja albo Eva. – Powiedziała Tessa.
- Nie tak samo. Wampiry chodzą bezszelestnie, sztywno jak porcelanowe lalki. Będziesz mogła to poczuć gdy zamienisz się w Camille. – Odrzekła Eva.
- Jak ty będziesz chodziła bez wydawania dźwięku, przecież nie możesz się zmienić?
- Użyję runy, która spowoduje, że nie będzie mnie słychać i tyle. – Tessa spojrzała na Eve i się do niej uśmiechnęła.
- Może powinniśmy już skończyć. W końcu jest już w pół do pierwszej w nocy. Zgaduję, że wszyscy już są zmęczeni. – Powiedział Jem i skierował się do drzwi. Za nim poszła Tessa biorąc ze sobą kapelusz Camille. Eva miała już wstawać, gdy Will pociągnął ją za rękę powodując, że dziewczyna ponownie opadła na krzesło. Eva spojrzała na niego zaskoczona.
- Co się stało? – Dziewczyna zapytała.
- Nie rób tego. – Wyszeptał Will.
- Czego?
- Nie pij eliksiru od tego szalonego czarownika.
- Dlaczego? – Will spojrzał na Eve i westchnął.
- Chcę żebyś była bezpieczna. – Will powiedział to zdanie tak cicho, że Eva nie była pewna czy dobrze usłyszała.
- Mógłbyś powtórzyć? – Will wywrócił oczami.
- Chcę, żebyś była bezpieczna! – Krzyknął Will i zaczął krążyć wokół biurka.
- Od kiedy zaczęło interesować Cię moje bezpieczeństwo? – Eva wstała i stanęła naprzeciwko Willa, który opierał się teraz o biurko.
- Czy ty nie rozumiesz?! Wszystko co robię jest po to, by zapewnić Ci bezpieczeństwo a ty teraz masz zamiar wejść do miejsca pełnego wampirów wcześniej pijąc jakiś specyfik od szalonego czarownika i udawać wampira.
- Pragnę Ci przypomnieć, że ty też tam będziesz. Twoim zadaniem będzie robienie za ludzkiego niewolnika więc nie mów mi nic na temat bezpieczeństwa, ponieważ sam nie będziesz bezpieczny. – Eva przerwała na chwilę. – Mam do Ciebie prośbę. Nie chcę abyś zachowywał się tak jak teraz więc przestań się o mnie martwić i zachowuj się jak normalny człowiek a nie potwór, który chce wszystkich zranić. – Po wypowiedzeniu tych słów Eva opuściła bibliotekę i udała się do swojego pokoju. Dziewczyna usiadła przy biurku, z szuflady wyciągnęła kartkę i zaczęła pisać:
Drogi Konsulu,
Pańska oferta bardzo mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam, że istnieje możliwość, kształcenia się w Idrysie. Na początku nie byłam do tego przekonana, ponieważ nie chciałam krzywdzić Charlott Branwell, jednak okoliczności się zmieniły. Pisząc do Pana ten list dalej nie jestem przekonana co do swojej decyzji ale nie mam innego wyjścia. Przyjmuję Pana propozycję. Pojadę do Idrysu i będę tam trenować, jednak dopiero po tym jak wyjaśni się cała sprawa z Panną Gray. Nie chcę zostawiać Charlott i Henrego samych, kiedy wiem, że będę im potrzebna. Nie wiem, kiedy dokładnie przybędę do Akademii ale tak się stanie. Przyjadę sama.
Z poważaniem
Eva B.
Eva schowała list do koperty i go zaadresowała, gdy
przyszła do niej Sophie kazała jej go wysłać. Następnie pogrążyła się w śnie.
Will obudził się, kiedy na dworze było jeszcze ciemno.
Był niewyspany i zły. Leżąc w łóżku wziął do ręki książkę, która znajdowała się
na stoliku koło łóżka. Will spojrzał na okładkę na, której widniał napis:
„Opowieść o dwóch miastach” i otworzył na pierwszej stronie. Pod tytułem można
było zauważyć, że ktoś napisał tam coś odręcznie. Will bardzo dobrze znał tą
krótką notatkę:
Kochanie,
Bardzo cieszymy się, że chcesz kształcić się na Nocnego Łowcę. Niestety nie możemy być tam razem z Tobą. Takie jest prawo. Twarde prawo ale prawo. Wkrótce zrozumiesz znaczenie tych słów. Mamy nadzieję, że będzie Ci się podobało w Londynie a także, że jeszcze się kiedyś zobaczymy. Postaraj się nie denerwować Charlott Branwell a także innych domowników Instytutu.
Kochający rodzice
Bardzo cieszymy się, że chcesz kształcić się na Nocnego Łowcę. Niestety nie możemy być tam razem z Tobą. Takie jest prawo. Twarde prawo ale prawo. Wkrótce zrozumiesz znaczenie tych słów. Mamy nadzieję, że będzie Ci się podobało w Londynie a także, że jeszcze się kiedyś zobaczymy. Postaraj się nie denerwować Charlott Branwell a także innych domowników Instytutu.
Kochający rodzice
Will przypomniał sobie jak pierwszy raz przeczytał te
słowa. Nie wiedział wtedy, że Eva ma taką samą sytuację w domu jak on, czyli,
że jej ojciec poślubił Przyziemną bez zgody Clave i został pozbawiony znaków. Chłopak
nie zapomniał reakcji dziewczyny, gdy dowiedziała się o tym, że miał jej
książkę. Ta powieść jest dla niej świętością a on ją jej tak po prostu zabrał. Była
to jej jedyna rzecz, która przypominała jej dom rodzinny. Nic więcej nie mogła
ze sobą zabrać. Will przyłapał ją nawet na recytowaniu niektórych fragmentów.
Nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego ona tak bardzo uwielbia tą książkę więc
postanowił ją przeczytać po raz drugi. Otworzył w miejscu gdzie ostatnio
skończył i wziął się za czytanie.
Eva obudziła się, gdy Sophie zapukała do jej drzwi po
to by jej pomóc. Eva odesłała ją, mówiąc, że sama sobie poradzi. Dziewczyna
wstała i podeszła do łóżka. Spojrzała na swoje odbicie. Wyglądała okropnie. Nie
było to dla niej zdziwieniem, ponieważ nie spała zbyt dużo. Jeżeli udało jej
się przespać półtorej godziny to można nazwać to sukcesem. Po umyciu się Eva
założyła suknię przygotowaną wczoraj przez Sophie i uczesała się. Po chwili
usłyszała pukanie do drzwi:
- Proszę. – Drzwi się otworzyły a do pokoju weszła Tessa. Eva spojrzała na nią zaskoczona. – Mogę Ci w czymś pomóc? – Tessa zamknęła za sobą drzwi i weszła głębiej do pokoju.
- Chciałam z kimś porozmawiać. Próbowałam z Sophie ale ona cały czas mnie pociesza i twierdzi, że wszystko będzie dobrze. Jednak ja w to nie wierzę. Wiem, że stanie się coś złego na tym przyjęciu tylko nie wiem co. Boję się. Proszę powiedz coś, bo zwariuję. – Tessa spojrzała bezradnie na Eve, która wskazała jej fotel, na którym miała usiąść. Tessa zajęła miejsce i patrzyła jak Eva siada naprzeciw niej.
- Sophie już taka jest. Chce dla wszystkich dobrze. No może prawie wszystkich. Nie przepada za Willem.
- Zauważyłam, że nie tylko ona ale to nie o tym chciałam porozmawiać. Co jeśli zawalimy? Jeżeli ktoś zginie? – Eva spojrzała na Tesse, która wyraźnie się martwiła.
- Zawsze ktoś umiera. Jesteśmy na to przygotowani.
- Jak można być przygotowanym na czyjąś śmierć? – Tessa spojrzała na Eve zszokowana.
- Tesso, jesteśmy Nocnymi Łowcami, wojownikami. Od dziecka jest nam powtarzane, że śmierć w słusznej sprawie jest czymś dobrym. Jesteśmy przyzwyczajeni, że umieramy młodo.
- Mówisz to tak spokojnie. Ciekawe jakbyś się zachowywała, gdyby to Will umarł.
- To co innego. Jesteśmy parabatai więc inaczej odczuwamy stratę tego drugiego. Jednak nie o tym ze mną chciałaś porozmawiać, prawda? – Eva jak najszybciej chciała zmienić temat, ponieważ rozmowa o Willu sprawiała jej zbyt wiele bólu.
- Masz rację. Chodzi o mojego brata. – Eva spojrzała na Tesse zaskoczona.
- Co masz na myśli?
- Myślisz, że tam będzie? Charlott powiedziała mi, że Mój brat znał tego wampira. A co jeżeli coś mu się stało?
- Nie obraź się, że to powiem ale Twój brat jest trochę głupi. Nikt normalny nie zadawałby się z wampirem dobrowolnie. Myślę jednak, że de Quincey nie zrobił krzywdy twojemu bratu, ponieważ jesteś zbyt ważna dla Mistrza, a twój brat to jedyna droga do Ciebie.
- Wiem, że masz rację ale boję się. Co jeżeli wampiry rozpoznają, że nie jestem Camille?
- Ja ryzykuję więcej. Nie potrafię się zmienić w wampira. Muszę polegać na latach obserwacji wampirów i swoim szczęściu nie tak jak ty.
- Ale dostaniesz jakiś napój. Coś co spowolni bicie twojego serca.
- Do jednego uderzenia w ciągu minuty. To i tak za dużo jak na wampira. – Eva zastanowiła się przez chwilę i dodała. – Według mnie nie powinnaś o tym myśleć. Bal jest jutro. Do tego czasu będziesz starała się wczuć w Camille a teraz pójdziesz na śniadanie. – W momencie, gdy Eva wstała Tessa zrozumiała, że powinna już wyjść.
- A ty nie idziesz? – Tessa spojrzała na Eve.
- Zaraz przyjdę. Muszę tylko coś zrobić. – Tessa opuściła pokój a Eva podeszła do komody. Otworzyła jedną z szuflad i wyciągnęła z niej list, który napisała parę dni temu. Podeszła do biurka, z którego wzięła kopertę i włożyła w nią list, zakleiła a następnie napisała na niej tylko jedno słowo: Will.
- Proszę. – Drzwi się otworzyły a do pokoju weszła Tessa. Eva spojrzała na nią zaskoczona. – Mogę Ci w czymś pomóc? – Tessa zamknęła za sobą drzwi i weszła głębiej do pokoju.
- Chciałam z kimś porozmawiać. Próbowałam z Sophie ale ona cały czas mnie pociesza i twierdzi, że wszystko będzie dobrze. Jednak ja w to nie wierzę. Wiem, że stanie się coś złego na tym przyjęciu tylko nie wiem co. Boję się. Proszę powiedz coś, bo zwariuję. – Tessa spojrzała bezradnie na Eve, która wskazała jej fotel, na którym miała usiąść. Tessa zajęła miejsce i patrzyła jak Eva siada naprzeciw niej.
- Sophie już taka jest. Chce dla wszystkich dobrze. No może prawie wszystkich. Nie przepada za Willem.
- Zauważyłam, że nie tylko ona ale to nie o tym chciałam porozmawiać. Co jeśli zawalimy? Jeżeli ktoś zginie? – Eva spojrzała na Tesse, która wyraźnie się martwiła.
- Zawsze ktoś umiera. Jesteśmy na to przygotowani.
- Jak można być przygotowanym na czyjąś śmierć? – Tessa spojrzała na Eve zszokowana.
- Tesso, jesteśmy Nocnymi Łowcami, wojownikami. Od dziecka jest nam powtarzane, że śmierć w słusznej sprawie jest czymś dobrym. Jesteśmy przyzwyczajeni, że umieramy młodo.
- Mówisz to tak spokojnie. Ciekawe jakbyś się zachowywała, gdyby to Will umarł.
- To co innego. Jesteśmy parabatai więc inaczej odczuwamy stratę tego drugiego. Jednak nie o tym ze mną chciałaś porozmawiać, prawda? – Eva jak najszybciej chciała zmienić temat, ponieważ rozmowa o Willu sprawiała jej zbyt wiele bólu.
- Masz rację. Chodzi o mojego brata. – Eva spojrzała na Tesse zaskoczona.
- Co masz na myśli?
- Myślisz, że tam będzie? Charlott powiedziała mi, że Mój brat znał tego wampira. A co jeżeli coś mu się stało?
- Nie obraź się, że to powiem ale Twój brat jest trochę głupi. Nikt normalny nie zadawałby się z wampirem dobrowolnie. Myślę jednak, że de Quincey nie zrobił krzywdy twojemu bratu, ponieważ jesteś zbyt ważna dla Mistrza, a twój brat to jedyna droga do Ciebie.
- Wiem, że masz rację ale boję się. Co jeżeli wampiry rozpoznają, że nie jestem Camille?
- Ja ryzykuję więcej. Nie potrafię się zmienić w wampira. Muszę polegać na latach obserwacji wampirów i swoim szczęściu nie tak jak ty.
- Ale dostaniesz jakiś napój. Coś co spowolni bicie twojego serca.
- Do jednego uderzenia w ciągu minuty. To i tak za dużo jak na wampira. – Eva zastanowiła się przez chwilę i dodała. – Według mnie nie powinnaś o tym myśleć. Bal jest jutro. Do tego czasu będziesz starała się wczuć w Camille a teraz pójdziesz na śniadanie. – W momencie, gdy Eva wstała Tessa zrozumiała, że powinna już wyjść.
- A ty nie idziesz? – Tessa spojrzała na Eve.
- Zaraz przyjdę. Muszę tylko coś zrobić. – Tessa opuściła pokój a Eva podeszła do komody. Otworzyła jedną z szuflad i wyciągnęła z niej list, który napisała parę dni temu. Podeszła do biurka, z którego wzięła kopertę i włożyła w nią list, zakleiła a następnie napisała na niej tylko jedno słowo: Will.
Podczas śniadania można było wyczuć napiętą atmosferę.
Henry próbował rozweselać wszystkich swoimi żartami ale mu nie wychodziło.
Charlott zastanawiała się czy dobrze
robi wysyłając swoich podopiecznych do domu pełnego wampirów. Jessamine jak
zwykle była nieobecna. Jem zerkał na Tesse. Will grzebał w swojej jajecznicy
spoglądając co jakiś czas na Eve, która siedziała obok niego. W pewnym momencie w jadalni zapadła cisza. Do
końca śniadania nikt się nie odezwał. Kiedy pomieszczenie opuścili już
Jessamine z Tessą i Jem Charlott
poprosiła Eve do siebie. W gabinecie Charlott obie usiadły po przeciwnych
stronach biurka.
- Nie będę ukrywać dlaczego Cię tutaj poprosiłam. Martwię się o Ciebie. Chcę, żebyś wiedziała, że masz możliwość wycofania się.
- Zrozumcie, że nie chcę się wycofać! – Eva krzyknęła i wstała. – Dlaczego wszyscy tego pragną? – Charlott spojrzała zszokowana na swoją podopieczną. Zna ją bardzo długo ale nigdy nie widziała jej tak wściekłej w stosunku do innych osób niż Willa.
- Eva co się dzieje? – Eva spojrzała na Charlott i ponownie zajęła swoje miejsce.
- Will. – Charlott spojrzała na nią zaciekawiona.
- Co znowu ten chłopak wymyślił?
- Twierdzi, że nie powinnam zgadzać się na propozycję Camille. Według niego to będzie dla mnie zbyt niebezpieczne. Ja mam go dosyć. Według niego to, że tak się zachowuje w stosunku do mnie ma zapewnić mi bezpieczeństwo ale jesteśmy parabatai. Powinnam mu ufać ale tak nie jest. Już nie wiem co mam z nim zrobić.
Charlott westchnęła i odpowiedziała:
- Wiem, że Will nie jest łatwy i nie mam pojęcia ile razy już to powtarzałam ale musisz go zrozumieć. Przybył do nas, gdy miał dwanaście lat. Nie chciał mi powiedzieć co się stało ale na pewno był jakiś powód skoro zostawił rodzinę w tak młodym wieku.
- Pragnę Ci przypomnieć, że przyjechałam tutaj, gdy miałam dziesięć lat, czyli byłam młodsza od Willa. Nie wiem co stało się u niego w domu ale to nie upoważnia go do wyżywania się na mnie. Ja już nie mam siły. Czasami żałuję, że zostałam jego parabatai. – Odrzekła Eva. – Proszę Cię tylko o jedno Charlott. Nie rozmawiaj o tym z Willem. Wolę, żeby o tym nie wiedział.
- Dobrze. Nie będę.
Niestety Eva nie mogła przewidzieć, że akurat w tym momencie obok gabinetu Charlott będzie przechodził Will i wszystko usłyszy.
- Nie będę ukrywać dlaczego Cię tutaj poprosiłam. Martwię się o Ciebie. Chcę, żebyś wiedziała, że masz możliwość wycofania się.
- Zrozumcie, że nie chcę się wycofać! – Eva krzyknęła i wstała. – Dlaczego wszyscy tego pragną? – Charlott spojrzała zszokowana na swoją podopieczną. Zna ją bardzo długo ale nigdy nie widziała jej tak wściekłej w stosunku do innych osób niż Willa.
- Eva co się dzieje? – Eva spojrzała na Charlott i ponownie zajęła swoje miejsce.
- Will. – Charlott spojrzała na nią zaciekawiona.
- Co znowu ten chłopak wymyślił?
- Twierdzi, że nie powinnam zgadzać się na propozycję Camille. Według niego to będzie dla mnie zbyt niebezpieczne. Ja mam go dosyć. Według niego to, że tak się zachowuje w stosunku do mnie ma zapewnić mi bezpieczeństwo ale jesteśmy parabatai. Powinnam mu ufać ale tak nie jest. Już nie wiem co mam z nim zrobić.
Charlott westchnęła i odpowiedziała:
- Wiem, że Will nie jest łatwy i nie mam pojęcia ile razy już to powtarzałam ale musisz go zrozumieć. Przybył do nas, gdy miał dwanaście lat. Nie chciał mi powiedzieć co się stało ale na pewno był jakiś powód skoro zostawił rodzinę w tak młodym wieku.
- Pragnę Ci przypomnieć, że przyjechałam tutaj, gdy miałam dziesięć lat, czyli byłam młodsza od Willa. Nie wiem co stało się u niego w domu ale to nie upoważnia go do wyżywania się na mnie. Ja już nie mam siły. Czasami żałuję, że zostałam jego parabatai. – Odrzekła Eva. – Proszę Cię tylko o jedno Charlott. Nie rozmawiaj o tym z Willem. Wolę, żeby o tym nie wiedział.
- Dobrze. Nie będę.
Niestety Eva nie mogła przewidzieć, że akurat w tym momencie obok gabinetu Charlott będzie przechodził Will i wszystko usłyszy.